- Piwo produkowane przez mikrobrowary stało się naprawdę dostępne i jest warzone z pasją - zapewnia Byng. Założona przezeń siec w Londynie ma 29 lokali. - Rzemieślnicy robią piwo z miłości a konsumenci to doceniają - przekonuje Byng.
London Brewers Alliance (Sojusz Londyńskich Browarów) twierdzi, że wokół brytyjskiej stolicy jest już 40 mikrobrowarów. To 13-krotnie więcej niż dziesięć lat temu, kiedy restauracje chlubiące się gwiazdkami Michelina, jak Restaurant Gordon Ramsey w Chelsea, czy St. John w Smithfield Market wprowadziły do oferty butelkowane piwo.
- Kiedyś na palcach jednej reki mogłem policzyć bary sprzedające piwo robione przez rzemieślników, a na palcach drugiej restauracje mające je w swojej ofercie - mówi Duncan Sambrook, który w dzielnicy Battersea pięć lat temu założył Sambrook Brewery i produkuje m.in. Lavender Hill. - Teraz to prawie niepoliczalne i jestem zdumiony ta zmianą - ujawnia Duncan Sambrook.
Brytyjski system podatkowy jest korzystny dla małych browarów, gdyż płacą mniej niż te produkujące więcej niż 60 tys. hektolitrów rocznie. Sambrook w ubiegłym roku wyprodukował 10 tys. hektolitrów.
- 2013 r. jest okresem dojrzewania londyńskich mikrobrowarów - wskazuje Neil Walker z Campaign fo Real Ale (Kampania Na Rzecz Prawdziwego Ale), grupy powstałej w 1971 r., promującej tradycyjne piwo. Spodziewa się on, że w odbywającym się w tym tygodniu Great British Beer Festival w Kensington Olympia weźmie udział około 55 tys. osób, 10 proc. więcej niż rok temu.