Przez ostatni miesiąc Shanghai Composite, czyli główny indeks giełdy w Szanghaju, zyskał 9,6 proc., od początku roku 52 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy aż 141 proc. Inny chiński indeks, Shenzhen Composite, zyskał zaś odpowiednio 33 proc., 111 proc. i 190 proc.

Na opublikowanej w marcu liście światowych miliarderów „Forbesa" było 213 obywateli Chin, o 61 więcej niż rok wcześniej. Dzięki szalonej hossie tempo przyrostu majątków bogatych Chińczyków mocno przyspieszyło. Według raportu PricewaterhouseCoopers i banku UBS w pierwszym kwartale 2015 r. w Chinach co tydzień przybywał nowy dolarowy miliarder.

Coraz więcej analityków wskazuje jednak, że zwyżki na chińskich giełdach były w tym roku zbyt szybkie i oderwane od fundamentów. Eksperci Credit Suisse szacują, że chińskie akcje są przewartościowane o 23 proc. oraz istnieje ryzyko, że do końca roku dojdzie do korekty sięgającej 15 proc. (licząc w dolarach).

„Jeśli bierzemy pod uwagę kapitalizację rynku akcji w stosunku do PKB jako miernik ryzyka, to wygląda na to, że ostatnie zwyżki na chińskich giełdach są pierwszymi oznakami bańki. Przez ostatnie 12 miesięcy kapitalizacja chińskiego rynku akcji wzrosła do 124 proc. PKB i był to skok podobny jak w latach 2006–2007. Chiński rynek akcji powinien być więc uważnie monitorowany tego lata" – piszą analitycy Credit Suisse.

Nie wszyscy jednak ostrzegają przed bańką. Na przykład analitycy Nomury spodziewają się, że w Chinach będzie przez trzy lata trwał rynek byka, choć są „taktycznie ostrożni" co do obecnego kwartału. Spodziewają się oni, że Chiny będą szerzej otwierały swój rynek kapitałowy na zagranicznych inwestorów, co będzie sprzyjało napływowi pieniędzy na chińskie giełdy.