W roku zakończonym 31 marca 2015 r. inwestujący w obligacje korporacyjne płacili za te walory więcej nie wiedząc, że można je było nabyć taniej gdzie indziej, wynika z wrześniowego badania Larry'ego Harrisa, profesora zajmującego się biznesem w University of Southern California.
W przypadku większości takich transakcji inwestorzy po prostu nie mają pojęcia , że takie same walory można kupić taniej, gdyż uzależnieni są od traderów, którzy przekazują im informacje o wycenie. Aby je zdobyć kontaktują się telefonicznie z potencjalnymi inwestorami, którzy mogą mieć w portfelu poszukiwane walory i zechcieć je sprzedać.
Taki sposób był dobry w ubiegłym stuleciu. W erze Google'a i Amazona, a także handlu wysokich częstotliwości rynek obligacji korporacyjnych jest anachronizmem. Od dawna nie może nadążyć za współczesnym społeczeństwem elektronicznym, a jeśli w końcu tego nie zrobi do akcji może wkroczyć nadzór, czego nikt na tym rynku nie chce.
Jak dotąd amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC) zachęca duże firmy handlujące obligacjami do częstszego korzystania z narzędzi elektronicznych by inwestorzy w rzeczywistym czasie otrzymywali kluczowe dla nich informacje.
Jeśli nic się nie zmieni może podjąć „bardziej inwazyjne kroki" by ujednolicić warunki handlu i obniżyć koszty działania na tym rynku o wartości 8 bilionów dolarów. Właśnie na tyle wyceniane są papiery dłużne amerykańskich korporacji.