Redukcja zatrudnienia nie dotyczyła wyłącznie tradycyjnych zawodów związanych bezpośrednio z produkcją – spółki naftowe redukują etaty w administracji, czy przy badaniach geologicznych.
Według badań amerykańskiej filmy konsultingowej Graves & Co., tylko w 2015 roku na całym świecie zwolnienia w sektorze naftowym dosięgnęły 285 tys.osób. Podobny trend może utrzymać się także i w bieżącym roku – twierdzą analitycy rynku.
Nadwyżka surowca spowodowana przez rosnące możliwości wydobycia w USA i masową produkcję w krajach OPEC spowodowała, że cena baryłki ropy po raz pierwszy od 2009 roku spadła poniżej 40 dolarów. W Stanach Zjednoczonych w ciągu zaledwie 12 miesięcy cena detaliczna benzyny spadła o 71 proc. – kształtuje się dziś poniżej poziomu 2 dolarów za galon (3,79 l). Niższe ceny paliw przyczyniły się co prawda do wzrostu popytu na nowe samochody oraz wyższych wydatków konsumenckich, ale ofiarą tego wzrostu padł przemysł naftowy.
W tym roku redukcje zatrudnienia za powiedzieli już tacy giganci jak Royal Dutch Shell, Chevron czy Halliburton. Karr Ingham, ekonomista organizacji Texas Alliance of Energy Producers szacuje, że tylko w tym stanie sektor naftowy zlikwidował 60 tysięcy miejsc pracy, a przychody spółek zmniejszyły się nawet o 70 proc. "Na pewno w krótkoterminowej perspektywie sytuacja się pogorszy – uważa Ingham – Spółki muszą ciąć wydatki, co oznacza kolejne zwolnienia".
Także Dan Heckman, konsultant U.S. Bank Wealth Management przewiduje w rozmowie z "USA Today" dalszy spadek zatrudnienia w sektorze naftowym w pierwszych miesiącach roku. "Wiele spółek ma problemy z utrzymaniem płynności finansowej, co na dłuższą metę jest nie do utrzymania" – uważa Heckman, który szacuje, że bezrobocie w sektorze naftowym wynosi obecnie 8,5 proc., a wkrótce dojdzie do 10 proc. W całej amerykańskiej gospodarce oficjalna stopa bezrobocia wynosi 5 proc.