Nadzór chińskiego rynku finansowego przykręca śrubę szarej strefie w bankowości, ale tamtejsze instytucje finansowe znalazły na to sposób. Coraz częściej wykorzystują do tego konta na które napływają należności. Analitycy niemieckiego Commerzbanku szacują, że w ciągu pięciu mogą na tym stracić 153 miliardy dolarów.
Banki coraz częściej w akcji kredytowej wykorzystują trusty i asset management (zarządzanie aktywami) a udzielane tą drogą pożyczki księgują jako fundusze, które mają napłynąć, a nie kredyty na które nadzór zwraca większą uwagę, podlegające surowszym rygorom oraz ograniczeniom kapitałowym.
- Chińskie banki nie tworzyły rezerw na takie należności , a w rzeczywistości są one bardziej ryzykownymi kredytami - przekonuje Xuanlai He, singapurski analityk kredytowy niemieckiego Commerzbanku. Podkreśla on, że potencjalne straty z tego tytułu będą miały duży wpływ na chińską gospodarkę na skutek „zaraźliwego ryzyka" rozprzestrzeniającego się na cały sektor bankowy.
Z danych oficjalnych wynika, że nieregularnie spłacane kredyty udzielone przez banki komercyjne w minionym roku podskoczyły o 51 proc. do 1,27 biliona juanów, co jest najwyższym poziomem od dziesięciu lat. Wprawdzie agencja ratingowa Moody's Investors Service nie spodziewa się kryzysu w chińskim sektorze bankowym w okresie najbliższych 12-18 miesięcy, ale według jej prognoz wzrośnie wartość nieregularnie spłacanych kredytów , liczba przypadków niewypłacalności firm z tytułu emisji obligacji korporacyjnych. Moody's przewiduje też straty na produktach asset management.
- Portfele należności w chińskich bankach są niewiadomą, więc nie możemy ocenić jakości aktywów - skarży się Christine Kuo z biura Moody's w Hongkongu. Zwraca ona uwagę, iż rezerwy na należności są bardzo niskie w porównaniu do kredytów. Przypuszcza, że kiedy pojawią się symptomy kryzysu chiński rząd pomoże bankom.