Główny wskaźnik giełdy w Szanghaju spadł do poziomów z listopada 2014 r. W tym roku Shanghai Composite (-24 proc. YTD) jest najsłabszy spośród 93 światowych indeksów monitorowanych przez Bloomberga.
– W tej chwili trudno sobie to wyobrazić, ale mniej więcej w tym okresie zeszłego roku indeks zaczynał kilkudziesięcioprocentowy rajd, który wyniósł go na historyczne szczyty. I to po krótkiej przerwie po drugiej połowie 2014 r., kiedy Shanghai Composite również zyskiwał kilkadziesiąt procent – przypomina Mateusz Adamkiewicz, analityk HFT Brokers. – Coraz więcej światowych instytucji finansowych uważa jednak, że rynki wschodzące przy obecnych wycenach stają się ciekawą propozycją inwestycyjną – dodaje.
Chiny to największy rynek mający status emerging market. W minionych tygodniach przychylnie o perspektywach tego segmentu wypowiadali się stratedzy BlackRock, Franklin Templeton czy Goldman Sachs Asset Management. Ostatnio do tego zacnego grona dołączyli analitycy Citigroup, podnosząc rekomendację dla akcji emerging markets z „neutralnie" do „przeważaj".
Promyczkiem nadziei dla chińskich akcji może być dalsze łagodzenie polityki pieniężnej. W ubiegłym tygodniu Zhou Xiaochuan, szef banku centralnego Chin, stwierdził, że rządowe instytucje „mają pole do działania, jeśli chodzi o politykę monetarną i stymulowanie gospodarki". Inwestorów mocno rozczarował brak konkretnych decyzji w trakcie weekendowego spotkania krajów G20. Dopiero w poniedziałkowym komunikacie Ludowy Bank Chin poinformował o obniżce stopy rezerw obowiązkowych banków o 0,5 pkt proc.