Taka decyzja była powszechnie oczekiwana, bo Europejski Bank Centralny nie zdążył jeszcze zrealizować części swoich planów ogłoszonych w marcu br., gdy ostatnio poluzował politykę pieniężną.

W marcu decyzyjne gremium EBC obniżyło stopę refinansową z 0,05 proc. do zera, a stopę depozytową z -0,3 proc. do -0,4 proc. Zwiększyło też z 65 do 80 mld euro kwotę, którą wydaje co miesiąc w ramach programu QE (skup aktywów, głównie obligacji skarbowych, za wykreowane pieniądze), zapowiedziało objęcie nim dodatkowo obligacji spółek oraz zorganizowanie czterech operacji TLTRO, czyli aukcji długoterminowych pożyczek dla banków komercyjnych skłonnych zwiększać akcję kredytową.

Skup obligacji spółek ruszyć ma dopiero w przyszłym tygodniu, a pierwsza TLTRO jest planowana na drugą połowę czerwca. Choć na czwartkowej konferencji prasowej prezes EBC Mario Draghi deklarował, że instytucja ta jest gotowa w razie potrzeby jeszcze złagodzić politykę pieniężną, to chce poczekać na ocenę skutków wcześniejszych decyzji.

Draghi ocenił, że ich efekty już zaczynają być widoczne. – Marcowe decyzje wspierają tempo ożywienia gospodarczego w strefie euro i przyspieszają powrót inflacji do celu EBC – powiedział. Ale najnowsze prognozy EBC nie do końca to potwierdzają. Frankfurcka instytucja przewiduje, że średnioroczna inflacja w tym roku wyniesie 0,2 proc., a w marcu, gdy jeszcze nie uwzględniała efektów podjętych wtedy decyzji, mówiła o 0,1 proc. Prognozy na kolejne lata w ogóle nie zostały zmienione.