Islandczycy stanowią bardzo zintegrowane społeczeństwo, które potrafi wywierać silny wpływ na centroprawicowy rząd. Obecny gabinet premiera Bjarniego Benediktssona będzie zmierzał do wprowadzenia rozwiązań prawnych ukierunkowanych na ograniczenia w możliwości nabywania nieruchomości i ziemi przez obcokrajowców.
Ruch rządu sprowokowany został przez silny wzrost zainteresowania obcego kapitału islandzką ziemią, a także zainteresowaniem anonimowego chińskiego inwestora, który zamierzał nabyć 12 km kwadratowych terenu w najbardziej atrakcyjnym regionie wyspy w celu budowy luksusowego hotelu. Teren wystawiony na sprzedaż warty jest około 11,4 mln dolarów i znajduje się 97 km na wschód od Reykjaviku w sąsiedztwie najpiękniejszych wodospadów Islandii. Podobne ambitne plany chińskiego kapitału były już blokowane w 2012 r.
– Zaobserwowaliśmy znaczący wzrost zainteresowania naszą ziemią – stwierdził minister sprawiedliwości Sigridur Andersen. Obecne prawo stanowi, że ziemie mogą nabywać tylko obywatele Islandii, Europejskiego Obszaru Ekonomicznego oraz obywatele innych państw, którzy spędzili na wyspie co najmniej pięć lat przed planowanym zakupem. Nowe prawo upoważniałoby ministerstwo sprawiedliwości do przyznawania odstępstw od tych reguł.
Drugą stroną medalu takiego postępowania jest jednak wysłanie jasnego sygnału do społeczności międzynarodowej o zmianie polityki na protekcjonistyczną. – Wszelkie restrykcje zniechęcają zagranicznych inwestorów – mówi Asgeir Jonsson, profesor ekonomii na Uniwersytecie Islandzkim. – Jeśli spojrzymy tylko na sektor turystyczny, posiadanie ziemi jest nieodzownym elementem tego biznesu. Trzeba mieć gdzie zbudować hotel, by oferować usługi turystyczne – dodaje.
Jonsson podkreśla, że prawo powinno być zgodne z przyjętymi międzynarodowymi standardami. – Klarowność i przewidywalność to najważniejsze dla inwestorów kwestie – wskazuje Jonsson.