Jeszcze kilka tygodni temu niektórzy wskazywali Rosję jako wzór postępowania w walce z koronawirusem. W marcu wszak było tam bardzo niewiele oficjalnie potwierdzonych przypadków wykrycia Covid-19, a w gospodarce nie obowiązywały żadne kwarantanny. – Byliśmy w stanie powstrzymać masowe rozprzestrzenianie się. Generalnie sytuacja jest pod kontrolą – mówił 16 marca prezydent Władimir Putin. Tydzień później wysłał jednak znaczną część rosyjskich pracowników na „tydzień wolnego", który został później bezterminowo przedłużony. 29 marca mocno ograniczono możliwość wjazdu do Moskwy. Wkrótce pojawiły się też elektroniczne przepustki na poruszanie się po rosyjskiej stolicy. Początkowo były one sprawdzane przez policjantów przy wejściach do metra, co prowadziło do powstawania ogromnych kolejek. O ile 29 marca było w Rosji 1,5 tys. potwierdzonych przypadków zachorowań na Covid-19, o tyle 29 kwietnia już ponad 90 tys. (rosyjska opozycja oczywiście podejrzewa, że tych przypadków jest dużo więcej, ale żadnych szacunków jeszcze nie przedstawiła). Wygląda więc na to, że odmrożenie gospodarki zacznie się w Rosji z dużym opóźnieniem w stosunku do państw UE czy USA. Rosji nie sprzyja też sytuacja na rynku naftowym. Związane z globalną pandemią załamanie popytu na surowiec nałożyło się na wojnę cenową między Rosją i Arabią Saudyjską, rozpoczętą rzekomo od ostrej kłótni Putina i saudyjskiego następcy tronu księcia Mohammeda bin Salmana. Co prawda wojna cen oficjalnie została szybko zakończona porozumieniem państw OPEC+ (wchodzącym w życie 1 maja i przewidującym cięcie wydobycia o 9,7 mln baryłek dziennie), ale cena rosyjskiej ropy Urals spadła w trzecim tygodniu kwietnia do 8,5 USD za baryłkę w kontraktach na maj, czyli najniższego poziomu od 1998 r. Rosyjskie Ministerstwo Finansów deklarowało w marcu, że kraj może wytrzymać przez dziesięć lat ceny ropy wynoszące 25–30 USD za baryłkę. Szybko zmniejszono tę prognozę do czterech lat. Czy będą kolejne rewizje?
Topniejące rezerwy
Według danych Banku Rosji rosyjskie rezerwy międzynarodowe wynosiły w marcu 563,5 mld USD i były o około 7 mld USD mniejsze niż w lutym. Do pokrywania deficytu budżetowego rząd może użyć Narodowego Funduszu Dobrobytu, który w marcu dysponował 157 mld USD. Prognozy analityków mówią, że do końca roku może się on zmniejszyć o połowę – w umiarkowanym scenariuszu.
– Szacujemy, że jeśli cena ropy Urals ustabilizuje się na poziomie 15 USD za baryłkę, a eksport ropy spadnie o 10 proc. w porównaniu z poziomem z 2019 r., to przychody ze sprzedaży ropy i gazu spadną o 6 bln rubli albo o około 100 mld USD w tym roku. Prognozujemy więc, że w budżecie pojawi się deficyt wynoszący 6 proc. PKB, który będzie prawdopodobnie finansowany aktywami z Narodowego Funduszu Dobrobytu – twierdzi Liam Peach, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Pole manewru do stymulacji fiskalnej będzie więc ograniczone. – Ministerstwo Finansów ogłosiło, że zapewni pakiet wsparcia gospodarki wart 2,8 proc. PKB, z czego 2 bln rubli (2 proc. PKB) będzie pochodziło z Funduszu Narodowego Dobrobytu. Szczegóły są niejasne, ale spodziewamy się, że rząd będzie ociągał się z dalszym podnoszeniem wydatków, a dalsze działania stymulacyjne prawdopodobnie będą opóźnione – dodaje Peach.
Jeszcze przed pandemią koronawirusa rosyjski rząd miał plan stymulowania gospodarki za pomocą wzrostu wydatków na infrastrukturę. Teraz realizacja tych planów jest bardzo niepewna. Ekstremalnie niepewne są również wszelkie prognozy. Ale nie przeszkadza to analitykom w ich snuciu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się więc, że rosyjski PKB spadnie w tym roku o 5,5 proc. (spadek w kryzysowym 2009 r. wyniósł 7,8 proc.). Wśród prognoz opublikowanych w kwietniu najbardziej optymistyczna (Fitch) mówi o spadku o 1,4 proc., a najbardziej pesymistyczna (Moody's Economy) o tąpnięciu o 9,5 proc., czyli największym od 1994 r. (gdy PKB spadł o 12,7 proc.). Bank Rosji szacuje możliwy spadek PKB w tym roku na 4–6 proc.