Wydawałoby się, że starcie zbrojne dwóch państw dysponujących bronią jądrową powinno wywołać niepokój na globalnych rynkach. Zwłaszcza jeśli te państwa są kluczowymi rynkami wschodzącymi, w których mieszka łącznie ponad 2 mld ludzi. Inwestorzy się jednak nie przestraszyli. Uznali, że to tylko lokalna potyczka gdzieś w Himalajach, a ryzyko regularnej wojny nie jest duże. Ich przekonanie wzmocniło to, że wkrótce po tym starciu zaczęły się negocjacje pomiędzy chińskimi a indyjskimi dowódcami mające na celu rozładować napięcie. Strach przed konfliktem został przytłumiony przez szok, że w tamtej potyczce nie użyto broni palnej. Chińczycy użyli przeciwko Indusom maczug wykonanych ze stalowych prętów i drutu kolczastego. Walka była brutalna jak średniowieczne starcie, a indyjskie media pisały o „chińskim szwadronie śmierci" dobijającym rannych.
Czyżby to było brutalne ostrzeżenie dla Indii, by nie współpracowały zbyt mocno z USA i Japonią? Równolegle do negocjacji obie strony przerzuciły w rejon więcej wojsk. Indie odpowiedziały również, zakazując u siebie korzystania z 59 popularnych chińskich aplikacji na smartfony (takich jak TikTok czy WeChat). Wygląda też na to, że Chińczycy mogą się pożegnać z nadziejami na budowę sieci 5G w Indiach przez koncern Huawei. Takiej reakcji władz w New Dehli można się było spodziewać. Ale mimo to Chiny zafundowały swojemu sąsiadowi pokaz militarnej siły. Podobnych demonstracji mogą dokonać również w jednym z wielu punktów na mapie, o które toczą spory z innymi sąsiadami.
Spory o granice i rzeki
– To prawdopodobnie będzie punkt milowy w relacjach indyjsko-chińskich i w geopolityce regionu Indo-Pacyfiku. Widzieliśmy najbardziej krwawe starcie na granicy chińsko-indyjskiej od ponad 50 lat, a oba kraje są kierowane przez ludzi odwołujących się do nacjonalizmu, oba mierzą się też z wielkimi krajowymi i zagranicznymi zawirowaniami będącymi skutkami pandemii Covid-19 i dawnych problemów – twierdzi Abraham Denmark, dyrektor programów azjatyckich w Wilson Center.
– Chiny stały się w ciągu ostatniej dekady bardziej agresywne. Ma się wrażenie, że nadszedł czas, by podkreśliły swoją pozycję na świecie i stały się nowym hegemonem. „Chińskie marzenie" Xi Jinpinga mówi wyraźnie, że w 2049 r., w setną rocznicę utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej, Chiny mają być „w pełni rozwinięte, bogate i potężne". Chcą być największym graczem w historii. Indie z wielu powodów stanowią dla nich przeszkodę. Byliśmy pierwszymi, którzy alarmowali w kwestii ich Inicjatywy Pasa i Szlaku – stwierdził w rozmowie z portalem News18 Shakti Sinha, były doradca rządu Indii.