Inflacja konsumencka w USA przyspieszyła z 6,2 proc. w październiku do 6,8 proc. w skali roku w listopadzie. To najwięcej od 1982 r. Wynik był zgodny ze średnią prognoz. Inflacja bazowa, czyli nieobejmująca cen paliw, energii oraz żywności, wyniosła natomiast 4,9 proc. w listopadzie wobec 4,6 proc. odnotowanych w październiku.
Z danych opublikowanych przez amerykańskie Biuro Statystyk Pracy (BLS) wynika, że benzyna była w listopadzie w USA o 59,1 proc. droższa niż rok wcześniej. Ceny żywności wzrosły w tym czasie o 6,1 proc., odzieży o 5 proc., a używanych samochodów aż o 31,4 proc.
Inflacja w Stanach Zjednoczonych jest więc napędzana w dużym stopniu przez rosnące ceny paliw i energii. W czwartek prezydent USA Joe Biden zapewniał, że ta presja już zaczyna słabnąć, co przełoży się na wyhamowanie inflacji. – Informacja dotycząca cen energii w listopadzie, która zostanie opublikowana jutro, nie odzwierciedla dzisiejszych realiów ani spodziewanych obniżek cen w nadchodzących tygodniach i miesiącach – zapewniał Biden. Powszechnie odebrano te słowa jako zapowiedź niepokojącego raportu o inflacji.
– Inflacja w USA wciąż jest głównie napędzana przez czynniki związane z pandemią. Budzić obawy może to, że czynsze powinny wystrzelić w górę, ale obecnie nie ma dużego przyspieszenia ich wzrostu. To nic nie zmienia dla Fedu, więc powinniśmy spodziewać się w przyszłym tygodniu jego „jastrzębiego" posunięcia – twierdzi Johan Löf, ekonomista Handelsbanken.