Na początku warto podkreślić, że liczba tzw. punktów danych, czyli rodzajów danych niezbędnych do wyliczania m.in. różnego rodzaju wskaźników zostanie okrojona o 2/3. Pozostaną wymogi dotyczące ok. 340 punktów danych, co może wciąż wyglądać groźnie, ale większość z nich spółka i tak musi zbierać z uwagi na różnego rodzaju regulacje dotyczące ochrony środowiska czy spraw pracowniczych. Spółka nie musi oczywiście raportować wszystkich tych punktów danych, a jedynie te, które są istotne w jej przypadku. Odchudzone ESRS-y będą zatem stosunkowo łatwe do zastosowania, tym bardziej, że dotyczyć będą najprawdopodobniej tylko największych podmiotów – w Polsce ok. 50 emitentów i ok. 100 nienotowanych spółek (szczegółowo pisałem o tym 20 listopada).
Pomimo tak drastycznego ograniczenia zakresu raportowania piątkowe głosowania powiązane były z burzliwą dyskusją, przy czym dotyczyła ona głównie samych zasad raportowania, w tym przede wszystkim filozofii podejścia do raportowania zrównoważonego rozwoju oraz wyliczania finansowego wpływu tych czynników na daną spółkę. Ten pierwszy wątek to spór, który powinien był być rozstrzygnięty już przed pierwszym sezonem raportowania, a nie został, gdyż różni uczestnicy rynku inaczej interpretowali to samo brzmienie regulacji. Chodzi mianowicie o to, czy raportowanie zgodnie z ESRS-ami jest oparte o zasadę rzetelnego przedstawienia obrazu firmy (fair presentation), czy też o zasadę spełnienia określonych wymogów (compliance).
Dla jednych było oczywiste, że skoro raportowanie ma być poprzedzone badaniem podwójnej istotności, w ramach którego powinny zostać zidentyfikowane wszelkie ważne dla danego przedsiębiorstwa obszary, a dodatkowo powinny one być raportowane nawet jeśli nie przewiduje tego żaden konkretny wymóg ESRS (w ramach ujawnień specyficznych dla danego podmiotu), to przecież jasne jest, że celem takiego procesu jest uzyskanie rzetelnego obrazu firmy. Dla innych jednak równie oczywiste było, że skoro biegli badają te sprawozdania w standardzie „ograniczonej pewności”, a zatem niższym niż w odniesieniu do badania sprawozdań finansowych, to taka metodyka badania nie daje możliwości potwierdzenia przedstawienia rzetelnego obrazu firmy, a pozwala jedynie na weryfikację spełniania wymogów.
Ostatecznie przegłosowane zostało podejście prezentacji rzetelnego obrazu firmy, choć z dużym oporem (5 sprzeciwów na 22 głosujących) i zobaczymy, jak się to przełoży na procedury badania raportów. Wprawdzie teoretycznie do wejścia w życie zmian w ESRS-ów zostało jeszcze trochę czasu (szczegóły poniżej), ale w tym przypadku mamy do czynienia bardziej z interpretacją obecnych przepisów niż z dodaniem nowego wymogu. Może to stawiać biegłych rewidentów w bardzo trudnej sytuacji oczekiwania potwierdzenia prezentacji rzetelnego obrazu firmy bez wystarczających narzędzi badawczych.
Druga ze wspomnianych rozbieżności to utrzymanie wymogu wyliczania oczekiwanych skutków finansowych, w szczególności ryzyk środowiskowych, jak np. zmiana klimatu. Decyzja może wydawać się słuszna – wszak inwestorzy i banki powinni wiedzieć, jakie będą konsekwencje wpływu ryzyk środowiskowych – niemniej jest niezwykle trudna w realizacji ze względu na prospektywny i szacunkowy charakter obliczeń. Dlatego jako SEG proponowaliśmy, aby najpierw została opracowana spójna metodyka wyliczania takich przewidywanych efektów, a dopiero potem spółki byłyby zobowiązane do jej zastosowania. Niestety, jak często w sprawach trudnych wybrane zostało podejście „jakoś to będzie” – wprowadzono po prostu odroczenie obowiązywania tej regulacji do 2029 r. włącznie, co bynajmniej nie gwarantuje, że do tego czasu taka spójna metodyka powstanie.