S&P 500 jest wyceniany na ok. 22-krotność prognozowanych zysków. To nie jest nisko, ale trzeba pamiętać, że zmieniły się zarówno skład indeksu, jak i charakter notowanych w nim spółek. Dominują firmy technologiczne, które zastąpiły spółki „starej ekonomii”. Firmy te posiadają kilka istotnych przewag. Ich działalność ma globalny zasięg i są łatwiej skalowalne, szybciej wdrażają nowe produkty i często nie wymagają dużych nakładów kapitałowych. Dzięki temu są mniej wrażliwe na zmiany kosztu kapitału, co czyni je stabilniejszymi.
Najważniejsza różnica polega na tym, że o ile w tradycyjnych branżach marże znajdują się pod ciągłą presją konkurencji, o tyle spółki technologiczne potrafią latami systematycznie je poprawiać. Ich zyski rosną nie tylko dzięki przychodom, lecz także rosnącej efektywności. W erze sztucznej inteligencji proces ten może przyspieszyć – przedsiębiorstwa ograniczą koszty bez utraty jakości lub osiągną więcej przy tych samych zasobach.
Dla inwestorów oznacza to, że takie spółki – i indeksy – po prostu stają się „lepsze”, co uzasadnia wyższe wyceny. Największym błędem inwestorów często okazuje się czekanie na korektę lub unikanie zakupów w przekonaniu, że „jest już zbyt drogo”. Historia dowiodła, że amerykański rynek akcji – dzięki jakości notowanych tam biznesów – to miejsce, w którym inwestorzy muszą być obecni.