Z tego artykułu się dowiesz:
- Jakie są możliwe polityczne konsekwencje ujawnienia korupcji blisko związanej z prezydentem Zełenskim?
- W jaki sposób międzynarodowa presja wpłynęła na walkę z korupcją na Ukrainie?
- Kto jest głównym podejrzanym w korupcyjnym skandalu związanym z ukraińskimi elektrowniami atomowymi?
- Jakie powiązania łączyły podejrzanych w aferze z kluczowymi postaciami politycznymi na Ukrainie?
Część ukraińskich polityków i działaczy społecznych od dawna mówiła, że walka z korupcją stanowi jeden z frontów wojny. Wydarzenia na tym froncie wewnętrznym ostatnio mocno przyspieszyły. Ledwo kilka miesięcy temu prezydent Wołodymyr Zełenski próbował przejąć kontrolę nad antykorupcyjną służbą specjalną NABU i specjalną prokuraturą antykorupcyjną SAP. Musiał wycofać się z tych planów pod wpływem protestów społecznych oraz amerykańsko-unijnych nacisków. Niedawno NABU i SAP odwdzięczyły mu się za to, przeprowadzając wielką operację o kryptonimie „Midas”. Uderzyła ona bezpośrednio w układ przestępczy stworzony przez Timura Mindicza, starego przyjaciela prezydenta Zełenskiego, który był wraz z nim współwłaścicielem studia Kwartał 95 (firmy producenckiej, obsługującej m.in. dawny kabaret Zełenskiego). Śledztwo doprowadziło już do dymisji ministra sprawiedliwości Hermana Hałuszczenki (byłego ministra energetyki, będącego jednym z podejrzanych) i obecnej minister energetyki Switłany Hrynczuk. Wśród podejrzanych jest były wicepremier Ołeksij Czernyszow. Sprawa zatacza coraz większe kręgi, a spekuluje się, że może uderzyć też w Andrija Jermaka, potężnego szefa administracji prezydenckiej. Może też bardzo wiele kosztować politycznie prezydenta Zełenskiego, który jak dotąd unikał wiązania z aferami korupcyjnymi.
Szara eminencja
Główny podejrzany – Mindicz – zdołał już uciec z Ukrainy, przez Warszawę, do Izraela. Dowodami przeciwko niemu są nagrania, na których omawia ze swoimi wspólnikami działanie układu korupcyjnego zbudowanego wokół państwowego koncernu Enerhoatom, zarządzającego ukraińskimi elektrowniami atomowymi. Z nagrań tych jednoznacznie wynika, że od firm będących podwykonawcami różnych prac dla Enerhoatomu domagał się łapówek wynoszących równowartość 10-15 proc. kontraktu. Gdyby te spółki nie płaciły, Enerhoatom mógłby całkowicie wstrzymać im wypłaty pieniędzy zagwarantowanych w kontrakcie. Szanse na ich odzyskanie na drodze sądowej były zerowe, gdyż wojenne ukraińskie ustawodawstwo przewiduje, że w czasie konfliktu zbrojnego nie można ściągać długów od strategicznych przedsiębiorstw, takich jak Enerhoatom. Mindicz groził też niektórym spółkom, że może je zniszczyć metodami administracyjnymi, na przykład powołując wszystkich ich pracowników do wojska.
Na nagraniach ujawnionych przez NABU znalazł się również wątek lekceważenia przez ludzi Mindicza działań mających chronić ukraińską infrastrukturę energetyczną przed bombardowaniami. Omawiano tam kwestię schowania podstacji energetycznych w bunkrach, by chronić je przed atakami rosyjskich dronów. – Szczerze, to szkoda na to pieniędzy – stwierdził Ihor Mironiuk, były doradca ministra energetyki.