– Chociaż niedawny komunikat budżetowy Ministerstwa Gospodarki Narodowej był bardziej dostosowaniem do rzeczywistości, to rynki zanotowały wyprzedaż. Jego ogłoszenie nastąpiło tuż po informacji o porozumieniu finansowym („tarczy finansowej”) między USA a Węgrami. Dodatkowo umowa energetyczna oraz światowe nastawienie do ryzyka pomogły węgierskim aktywom zyskać na wartości. Timing tych ogłoszeń wydaje się celowy: pozytywne wieści pomogły złagodzić wpływ późniejszej negatywnej aktualizacji, zmniejszając ryzyko rynkowe. Niemniej jednak nastroje inwestorów pozostają niespokojne, prawdopodobnie z powodu zbliżających się decyzji w sprawie ratingu suwerennego – twierdzi Peter Virovacz, analityk ING.
Do pierwszej decyzji agencji w sprawie ratingów Węgier ma dojść 28 listopada. Wtedy swój komunikat ma ogłosić agencja Moody’s. – Szacowaliśmy 50-procentowe prawdopodobieństwo obniżki. Teraz jednak szanse są wyraźnie przechylone w stronę obniżki do poziomu „Baa3”. Jeśli chodzi o Fitch, stabilna perspektywa sprawia, że bezpośrednia obniżka 5 grudnia jest mniej prawdopodobna; widzimy jednak znaczną szansę na zmianę perspektywy na negatywną. Na koniec S&P ma jasny plan: gwałtowny wzrost deficytu budżetowego Węgier, w połączeniu z wyższą inflacją i presją na rynku walutowym, może zagrozić ratingowi kredytowemu Węgier, który obecnie znajduje się na najniższym poziomie kategorii inwestycyjnej – dodaje Virovacz.
Komisja Europejska prognozowała wiosną, że węgierski dług publiczny wyniesie w tym roku 74,5 proc. PKB, a w przyszłym 74,3 proc. PKB. Będzie to jednak poziom zbliżony do tego z ostatnich lat, a Węgry nie są w czołówce krajów UE o największym zadłużeniu. Poziom ich długu publicznego niewiele się zmieniał w ostatnich latach, a gdy w 2010 r. Orban zdobył władzę, zadłużenie lekko przekraczało 80 proc. PKB. Węgierskiemu premierowi można wiele zarzucić, ale może zadziwiać to, jak w ciągu 15 lat udało mu się trzymać dług w ryzach, mimo ekspansji fiskalnej. Gorzej mu idzie z powstrzymywaniem kosztu obsługi długu. Pod koniec zeszłego tygodnia rentowność węgierskich obligacji dziesięcioletnich przekraczała 7 proc., podczas gdy dochodowość podobnych polskich papierów była zbliżona do 5,3 proc. (Przy głównej stopie procentowej wynoszącej w Polsce 4,25 proc., a na Węgrzech 6,5 proc.). Bywało już jednak pod tym względem gorzej. Na jesieni 2022 r. rentowność węgierskich dziesięciolatek przekraczała 10 proc.
Rządy bez cudów
Węgry zaczęły być ostatnio nazywane „najbiedniejszym krajem UE”. To nie do końca prawda. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje bowiem, że węgierski PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wyniesie w tym roku 48,16 tys. USD. Gorzej pod tym względem wypadną: Grecja (44,99 tys. USD), Łotwa (44,11 tys. USD) i Bułgaria (42,48 tys. USD. Węgry jednak były w 2024 r. na ostatnim miejscu w UE pod względem konsumpcji na głowę. Według danych Eurostatu, wskaźnik wyniósł 72 proc. średniej unijnej, podczas gdy w Bułgarii 74 proc., na Słowacji 78 proc., w Czechach 82 proc., w Polsce 84 proc., a w Rumunii 88 proc. Jednakże jeszcze w 2014 r. poziom konsumpcji per capita na Węgrzech wynosił tylko 63 proc. średniej unijnej (w Polsce 76 proc., a w Rumunii 57 proc.). W 2010 r., czyli roku powrotu Orbana do władzy, węgierski PKB na głowę wynosił 21,87 tys. USD i był wyższy od polskiego (21,35 tys. USD) oraz rumuńskiego (18,26 tys. USD). W ciągu 15 lat ten wskaźnik wzrósł jednak dla Polski do 55,34 tys. USD (z czego z 27,08 tys. USD do 52,15 tys. w latach 2015-2023), a dla Rumunii dla 46,95 tys. USD. Z perspektywy czasu widać więc, że Orban wybrał słabszą strategię rozwoju.
Węgierski rząd chwalił się w zeszłej dekadzie przyciąganiem kolejnych wielkich inwestycji w przemyśle motoryzacyjnym. Orban zwiększał w ten sposób uzależnienie Węgier od jednego sektora przemysłu i równocześnie czynił gospodarkę coraz mocniej powiązaną z Niemcami i strefą euro. W ostatnich latach jednak Niemcy balansowały na krawędzi recesji, a ich sektor motoryzacyjny wpadł w poważny kryzys, nie mogąc sobie poradzić z wyśrubowanymi normami ekologicznymi oraz rosnącą chińską konkurencją. To uderzyło rykoszetem w gospodarkę węgierską. W ostatnich latach radziła sobie ona wyraźnie słabiej od innych gospodarek regionu. PKB Węgier spadł w 2023 r. o 0,8 proc., a w 2024 r. wzrósł tylko o 0,5 proc. MFW spodziewa się, że węgierski PKB urośnie w tym roku o 0,9 proc., a w przyszłym o 2,1 proc. Zebrane przez agencję Bloomberga prognozy analityków dla wzrostu PKB Węgier na 2025 r. są w przedziale od 0,3 proc. (m.in. Goldman Sachs i JPMorgan Chase) do 1,5 proc. (MFUG), z medianą na poziomie 0,7 proc. Na 2026 r. ten przedział wynosi natomiast od 1,4 proc. (Scope Ratings) do 3,1 proc. (SEB), z medianą wynoszącą 2,5 proc. Orban zapewne liczy, że spodziewana poprawa koniunktury gospodarczej, wraz z impulsami fiskalnymi, pomoże mu wygrać w kwietniu wybory.