W całym 2022 r., jak podał w czwartek Główny Urząd Statystyczny, przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosło o 12 proc., najbardziej od 23 lat, po zwyżce o 9,6 proc. w 2021 r. O ile jednak rok wcześniej Polakom udawało się obronić siłę nabywczą płac, o tyle w ubiegłym roku już od drugiego kwartału ta siła malała. W całym roku zmniejszyła się o 2,1 proc. Najgorszy pod tym względem był IV kwartał, co tłumaczyć może spadek realnych wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w tym okresie o około 1,5–1,7 proc. (to szacunki ekonomistów bazujące na wstępnych danych o PKB w całym 2022 r.). Nie licząc 2020 r., gdy antyepidemiczne restrykcje utrudniały zakupy, to najsłabszy wynik w tym stuleciu.

Z perspektywy Rady Polityki Pieniężnej spadek realnych płac i popytu konsumpcyjnego to potwierdzenie, że przerwanie cyklu podwyżek stóp procentowych w październiku ub.r. było właściwą decyzją. Malejące wydatki konsumpcyjne powinny bowiem przyczyniać się do spadku inflacji, także bazowej (nieobejmującej cen energii i żywności – red.). Ekonomiści nie mają jednak przekonania, czy wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń będzie wystarczające, aby zapewnić powrót inflacji do celu NBP.

– Firmy wchodzą w okres niższych marż, malejących zysków. To przemawia za większą ostrożnością w podwyżkach. Nie spodziewamy się, aby doszło do spirali płacowo-cenowej. Ale wobec dużej podwyżki płacy minimalnej trudno będzie o mocne wyhamowanie wzrostu płac. Oczekujemy, że w tym roku przeciętne wynagrodzenie wzrośnie o około 10 proc. To nie będzie spirala, ale też nie będzie to coś, co sprzyja powrotowi inflacji do celu – mówi Piotr Bielski, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w Santander Bank Polska.

Co więcej, popyt konsumpcyjny nie zależy tylko od dochodów z pracy, ale też z innych źródeł (z działalności gospodarczej, świadczeń). Tymczasem według danych OECD, opublikowanych w środę, realny dochód do dyspozycji gospodarstw domowych w Polsce jeszcze w III kwartale ub.r. wzrósł o 7,8 proc. rok do roku. Podobna była jego zwyżka od początku 2020 r.: o 7,2 proc. W żadnych z 21 krajów OECD, dla których paryska organizacja opublikowała dane, realne dochody gospodarstw domowych w tym okresie tak mocno nie wzrosły. Tylko w czterech innych krajach zwyżka była większa niż 4 proc. Jak tłumaczyli niedawno „Parkietowi” ekonomiści z BNP Paribas Bank Polska, wyraźny wzrost realnych dochodów polskich gospodarstw domowych był efektem tego, że zwiększyła się liczba pracujących i zwiększyły się dochody z działalności gospodarczej. Ten rok zapowiada się pod tym względem gorzej, ale załamania realnych dochodów prawdopodobnie nie będzie.