Rynek pracy rozgrzany do czerwoności

Polska należy do najbardziej narażonych na spiralę płacowo-cenową państw w UE, ale na razie tego zjawiska jeszcze nie widać – ocenia Andrzej Kubisiak, wicedyrektor PIE ds. badań i analiz.

Publikacja: 02.02.2022 18:12

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Andrzej Kubisiak z Polskie

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Foto: parkiet.com

Ile wyniosła stopa bezrobocia w grudniu: 2,9 proc. czy 5,4 proc.?

Jedna i druga odpowiedź jest prawidłowa, tylko że mamy wskaźniki liczone według odmiennych metodologii. Stopa bezrobocia rejestrowanego, czyli stosunek liczby osób zarejestrowanych w urzędach pracy do liczby osób aktywnych zawodowo, wyniosła w grudniu 5,4 proc. Ta niższa stopa pochodzi z badań ankietowych prowadzonych zgodnie z metodologią Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO). Tu uwzględniane są osoby, które nie mają pracy, ale chcą ją znaleźć. Przyjmuje się, że różnica między tymi dwoma wskaźnikami odzwierciedla w jakimś stopniu fikcyjne bezrobocie, które widać w rejestrach.

Według danych Eurostatu w całej UE niższą stopę bezrobocia niż w Polsce mają tylko Czechy. Z czego wynika tak dobry wynik?

Ten grudniowy odczyt na poziomie 2,9 proc. rzeczywiście jest w jakimś stopniu przełomowy. W historii tych danych, która sięga 1997 r., niższego odczytu nie było. Jedynie w marcu 2020 r. stopa bezrobocia była zbliżona, ale to był sam początek kryzysu pandemicznego, gdy wskaźnik aktywności zawodowej zaczął spadać. Tamten wynik trudno więc porównywać z grudniowym, który pokazał, że w 2021 r. rynek pracy był rozgrzany i bardzo ciasny.

Dostępne miary bezrobocia nie wzrosły w grudniu wbrew sezonowym prawidłowościom. Dlaczego?

Firmy zgłaszają bardzo duży popyt na pracowników, to widać od połowy 2021 r. Koniem pociągowym gospodarki jest od pewnego czasu sektor wytwórczy i sądzę, że to właśnie on odpowiadał za sytuację na rynku pracy pod koniec ubiegłego roku. Tak rozumiem to, że choć miniony grudzień był dość mroźny na tle poprzednich lat, co nie sprzyjało aktywności w takich sektorach jak rolnictwo, sadownictwo, budownictwo, na rynku pracy nie doszło do sezonowego ochłodzenia.

Przed pandemią mówiło się, że krajowy zasób pracowników da się mocno zwiększyć nawet bez imigracji dzięki aktywizacji osób biernych zawodowo. Były szacunki, które wskazywały, że takich osób może być nawet około 4 mln. Dziś ta liczba jest mniejsza?

Osoby bierne zawodowo można uważać za pewną rezerwę potencjalnych pracowników. Ta rezerwa się jednak kurczy. Liczba osób w wieku produkcyjnym, które nie są aktywne zawodowo (czyli pracujące lub bezrobotne – red.), skurczyła się w ciągu kilku lat z ponad 5 mln do około 4 mln. W praktyce niespełna połowę z tej puli dałoby się zaktywizować. Istnieją też nieco bardziej optymistyczne szacunki, ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że część z tych osób być może pracuje w szarej strefie. Tak czy inaczej, jednym z kluczowych wyzwań dla polityki publicznej na najbliższe dekady będzie aktywizacja jak największej części tych potencjalnych pracowników. Wskaźnik aktywności zawodowej w Polsce na tle regionu nadal nie wygląda najlepiej. Wprawdzie przebiliśmy już pod tym względem średnią unijną, ale do takich krajów jak Czechy i Niemcy wciąż nam daleko.

Na razie nie widać, aby firmy były zniechęcone niedoborami pracowników, trudnościami z rekrutacją. Różnica między odsetkiem przedsiębiorstw, które planują w I kwartale zwiększyć zatrudnienie, a odsetkiem firm planujących zwolnienia, wyniosła (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) ponad 35 pkt proc. To również najwyższy poziom w historii badań NBP, która sięga 2001 r. Czy to oznacza, że firmy będą musiały coraz bardziej rywalizować o już pracujących ludzi, oferując im coraz wyższe płace?

Otoczenie makroekonomiczne sprzyja tezie, że w Polsce następuje wielka rotacja. Mamy podwyższoną inflację, która sprawia, że konsumenci szukają możliwości poprawy dochodów. Presja płac narasta, widać to zarówno w badaniach NBP, jak i naszych. To nie zawsze się przekłada na plany podwyżek. Z danych NBP wynika, że firmy, które już podnoszą płace, zwiększają skalę tych zmian, natomiast odsetek firm planujących podwyżki płac nie rośnie. Wygląda na to, że presja płac nie rozlewa się na całą gospodarkę, koncentruje się w niektórych sektorach. Pracownicy będą szukali możliwości podwyżek w obecnych miejscach pracy, ale jeśli to się nie uda, będą ich szukali u innych pracodawców. To będzie zjawisko sprzyjające rotacji na rynku pracy, która może być sporym wyzwaniem dla pracodawców.

W grudniu w sektorze przedsiębiorstw przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 11,2 proc. rok do roku. Można jednak znaleźć czynniki, które przejściowo podbiły wzrost płac. Jak duża była ich rola? Czy należy oczekiwać, że wzrost płac będzie się przez dłuższy czas utrzymywał powyżej 10 proc. rocznie?

Spodziewamy się, że średnio w 2022 r. wzrost płac będzie wynosił 8–8,5 proc. Mogą zdarzyć się miesiące, gdy ten wzrost będzie dwucyfrowy, ale to nie będzie reguła. Polska jest wprawdzie mocno narażona na wystąpienie spirali płacowo-cenowej, ale jeszcze jej nie widać. Gdyby skupić się na powierzchownych deklaracjach pracodawców, można dojść do wniosku, że płace odpowiadają za wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych. Ale gdy wejdzie się głębiej w dane, widać, że jest to skutek chęci poprawy marż. Koszty pracy rosną relatywnie szybciej, ale – jak pokazują badania NBP – ich udział w strukturze kosztów firm spada. To nie jest więc główny motor inflacji.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego