Rząd przyjął, że dochody wyniosą w tym roku 245,5 mld zł, czyli prawie 10 mld zł więcej niż planowano na 2009 rok. Tymczasem już końcówka minionego roku była lepsza, niż się spodziewano. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że ubiegłoroczne wpływy były wyższe, niż resort finansów zaplanował na bieżący rok. Wszystko za sprawą wyższego wzrostu PKB. Jacek Rostowski, minister finansów, liczy, że wzrost gospodarczy w 2009 roku wyniósł 1,7 proc.

– Nie inaczej będzie w tym roku. Sądzę, że polska gospodarka będzie się rozwijać w tempie 3,5 proc. PKB – wylicza Radosław Bodys, ekonomista Bank of America/Merrill Lynch. – Największy wpływ na taki rozwój sytuacji będzie miał, moim zdaniem, szybko rosnący eksport netto oraz fakt, że firmy zaczną odbudowywać zapasy.

Wyższy wzrost gospodarczy oznacza, że wpływy podatkowe powinny rosnąć szybciej. Andrzej Wernik z Akademii Finansów wylicza, że tylko z VAT powinniśmy dostać minimum 5 mld zł więcej. – Według najbardziej konserwatywnego liczenia deficyt państwa łącznie z deficytem środków unijnych wyniesie 55–56 mld zł – mówi ekonomista.Większość analityków jest bardziej optymistyczna. – Wpływy podatkowe powinny być co najmniej o 10 mld zł wyższe, niż założył rząd – mówi Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK.

A to nie wszystko. Jak już wiadomo, w ubiegłym roku zysk miał Narodowy Bank Polski. Według różnych prognoz może dać budżetowi 3–4 mld zł. O kolejne 2–3 mld zł wyższe mogą być też wpływy z dywidend. Rząd szacował, że sięgną one nie więcej niż 4,2 mld zł.

Już teraz minister Rostowski, przekonując senatorów do poparcia tegorocznego budżetu, zapewnia, że wprawdzie spodziewa się jeszcze w tym roku opóźnionych skutków spowolnienia i deficyt całego sektora może być trochę wyższy niż w 2009 roku – wstępnie ma on sięgnąć 6,3 proc. PKB, ale już od 2011 roku zacznie się on obniżać.