Po miesiącach zastoju, gdy rządowy program przekształceń szpitali w spółki stał w miejscu, wreszcie drgnęło. – Trafiło do nas już 26 wniosków, z czego większość w drugiej połowie grudnia – mówi „Parkietowi” Jan Dziekański, szef Departamentu Finansowania Strukturalnego i Doradztwa w Sektorze Publicznym BGK. To właśnie BGK opiniuje wnioski przyszłych spółek, które chcą skorzystać z pieniędzy na oddłużenie. Jeszcze na początku grudnia BGK wniosków miał siedem, choć plan B rząd przyjął w kwietniu.
[srodtytul]Opóźniony efekt[/srodtytul]
– Następnej fali wniosków spodziewamy się w marcu. Wiemy, że zainteresowane są kolejne samorządy, ale muszą w dokumentach uwzględnić wyniki finansowe za 2009 r. – dodaje Dziekański. Czemu wniosków jest więcej? Część samorządów czekała na pierwsze efekty programu, a poza tym długo przygotowywano dokumenty. Ponadto ten rok dla szpitali ma być wyjątkowo trudny, bo dostaną mniej pieniędzy niż w 2009 roku. Mają obiecane tyle, ile przewidywał dla nich NFZ w planie na koniec czerwca 2009 r. Przekształcenie pozwoli spłacić im część długów i leczyć część osób komercyjnie.
Z naszych informacji wynika, że na razie dotację dostał tylko powiat tomaszowski – w wysokości 30,5 mln zł. Następny ma być powiat bytowski. Inwestorzy, którzy chcieliby podjąć ryzyko wsparcia szpitali kapitałem, mogą w tym roku mieć o wiele szerszy wybór. Szpitale samorządowe na giełdę się nie wybierają, ale mogą szukać inwestorów mniejszościowych. Kontrakty z NFZ w tym roku nie pozwolą im zrealizować planowanych inwestycji.
– Większościowych pakietów nikt sprzedawać nie chce. Przekształcenie szpitala w spółkę to olbrzymi wysiłek także finansowy. A sprzedaż oznaczałaby, że ktoś inny będzie miał zyski – mówi „Parkietowi” Renata Jażdż-Zaleska, szefowa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych. Zarządzany przez nią szpital-spółka w Kluczborku przynosi ok. 1 mln zł zysku rocznie. Sprzedaż szpitala oznaczałaby też zwrot unijnych dotacji.