Dochody z VAT, czyli głównego podatku zasilającego budżet, spadły – biorąc pod uwagę blisko 3-proc. poziom inflacji – o 6 proc. Tymczasem rząd zakładał 8-proc. realny wzrost w skali całego roku.Ekonomiści są zgodni: to sygnał, że kryzys jeszcze nie minął.
– Mamy powtórkę z lat 2001–2002, kiedy gospodarka potrzebowała dwóch lat, aby się pozbierać po załamaniu – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jego zdaniem ujawnione wczoraj dane o wpływach podatkowych po lutym są bardzo niepokojące, bo świadczą o tym, że aktywność polskiej gospodarki jest mierna. To przekłada się na słabe zwyżki we wpływach z podatku dochodowego od osób prawnych – po lutym do państwowej kasy wpłynęło tylko 400 mln zł więcej niż w dwóch pierwszych miesiącach ubiegłego roku.
Z kolei dochody z podatków od osób fizycznych spadły w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku o 150 mln zł.– Skoro bezrobocie wzrosło tylko w lutym o 50 tysięcy osób, to trudno oczekiwać lepszych wyników PIT – mówi Dariusz Winek, główny ekonomista Banku BGŻ.
Poza tym – jak podkreśliła wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska – trwa kampania „szybki PIT”, toteż większość z osób, którym fiskus miał oddać podatek, już udała się do urzędów skarbowych i zażądała zwrotu nadpłaconych podatków. A obowiązujące w Polsce ulgi podatkowe – zwłaszcza prorodzinna – sprzyjają możliwości uzyskania wysokich zwrotów.