Tylko o włos udało się ministrowi finansów nie przekroczyć pierwszego progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych, czyli 50 proc. PKB. To m.in. dzięki wyrzuceniu poza nawias zadłużenia wynikającego z pożyczek Krajowego Funduszu Drogowego. – Otwarte pozostaje też pytanie, na jaką skalę resort finansów dokonywał pod koniec ubiegłego roku transakcji walutowych na rynku – mówi były minister finansów Mirosław Gronicki.
Te zabiegi wystarczyły, aby uniknąć konieczności zaplanowania na przyszły rok deficytu budżetowego na poziomie nie wyższym niż tegoroczne 52,2 mld zł. Jednak w tym roku taki manewr już się nie uda – nawet rząd szacuje wzrost długu do 53 proc., Komisja Europejska zaś do 57 proc. PKB.
W ubiegłym największy, blisko 151-proc., skok odnotował sektor ubezpieczeń społecznych – jego zadłużenie wzrosło o 4,2 mld zł. O prawie 40 proc. powiększyły się długi samorządowe (11,2 mld zł), rządowe zaś o 10 proc. (56,8 mld zł). W sumie na koniec roku zadłużenie Skarbu Państwa opiewało na 623,7 mld zł, samorządów 39,3 mld zł, sektora ubezpieczeń społecznych zaś prawie 7 mld zł.
– Obawiam się o następny rok – nie ukrywa Dariusz Filar, były członek RPP. – Prognozowany wzrost gospodarczy na 2011 rok na poziomie 3,5 proc. PKB nie wystarczy, aby „wyrosnąć” z długów i nadmiernego deficytu. Także ujawnione rządowe plany zamian to trochę za mało, a obszar, w którym można było ciąć wydatki, zawęził się już niemalże do zera.
W opinii dużej części ekspertów jesteśmy na prostej drodze do naruszenia progu 60 proc. zadłużenia liczonego w relacji do PKB, a to oznaczałoby złamanie konstytucji, ale też kryterium z Maastricht, warunkującego przyjęcie euro.