W tym roku na przygotowania do prezydencji rząd wyda ponad 130 mln zł. Pieniądze pójdą głównie na szkolenia przyszłych przewodniczących grup roboczych, organizację i obsługę spotkań, działania promocyjne i informacyjne, kulturalne. W 2011 roku wydatki wzrosną ponad dwukrotnie. Jednym z poważnych będzie także zatrudnienie zagranicznych ekspertów do przewodniczenia pracom poszczególnych komitetów UE oraz grupom roboczym ONZ. – Nasz budżet w porównaniu z wydatkami innych państw na prowadzenie prezydencji UE należy do średnich – uważa Monika Janus-Klewiado, zastępca rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Szwecja, która przewodniczyła pracom UE w drugiej połowie 2009 r., wydała na ten cel ok. 100 mln euro, rok wcześniej Francja wydała 150 mln euro, choć budżet miała większy – 190 mln euro, Czechy wydały 130 mln euro – czyli więcej niż planuje Polska.

Nasze przewodnictwo w Unii Europejskiej przypada na drugą połowę 2011 r. A to oznacza, że rząd będzie prowadził w imieniu Unii Europejskiej negocjacje na grudniowym szczycie klimatycznym ONZ, który odbędzie się w RPA. Według szacunków ekspertów na przygotowanie negocjacji i pracę ekspertów potrzeba około 8 mln euro. W budżecie nie ma takich pieniędzy, z nieoficjalnych informacji wynika, że na ten cel rząd chce przeznaczyć tylko 1 mln euro.

– Decyzja, ile przeznaczyć na obsługę COP17, zapadnie za kilka miesięcy. Nie mamy jeszcze pełnego obrazu wydatków – zaznacza Tomasz Chruszczow, dyrektor departamentu zmian klimatu Ministerstwa Środowiska.