Większość (68 proc.) upadłych firm to spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
O połowę zmniejszyła się za to liczba bankructw spółek akcyjnych. Ich udział w liczbie wszystkich ogłoszonych upadłości zbliżył się do stanu sprzed kryzysu. Spadek ten wynika przede wszystkim z tego, że w I kwartale 2009 r. plajtowały duże przedsiębiorstwa (spółki akcyjne), z których wiele znalazło się w trudnej sytuacji z powodu długów wynikających z toksycznych opcji walutowych.
– Mimo poprawy w gospodarce wiele firm z dotkniętych kryzysem branż nie radzi sobie, dlatego też liczba upadłości jest wysoka i będzie jeszcze rosnąć – mówi Jarosław Brzozowski, dyrektor w firmie doradczej Ernst & Young. Jego zdaniem mimo ożywienia sporo przedsiębiorstw nie rozwiązało problemów i np. nie ma z czego sfinansować bieżącej produkcji.
Eksperci firmy Coface przewidują, że liczba upadłości będzie rosła do końca III kwartału. – Będzie ich więcej niż w minionym roku, ale dynamika wzrostu zmaleje – uważa Marcin Siwa, dyrektor działu oceny ryzyka w Coface Poland. – To, co może utrudniać firmom wyjście z kłopotów, to ograniczony popyt wewnętrzny.
Banki powoli, ale systematycznie zwiększają dostęp do kredytów. Przedsiębiorstwom, szczególnie tym w dobrej kondycji, będzie łatwiej otrzymać finansowanie niż konsumentom. – Dlatego też upadłością nadal będą zagrożone firmy z branż, które sprzedają produkty bezpośrednio ludności – wyjaśnia Siwa.