Z informacji Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że nominalny fundusz płac w firmach wzrósł w ciągu roku o 3,5 proc., a realny o 1,5 proc. W poprzednich dwóch miesiącach notowany był wzrost rzędu 2–3 proc.3 433 zł – tyle w lipcu wyniosła przeciętna płaca w firmach, gdzie pracuje ponad dziewięć osób. Z danych GUS wynika, że płace wzrosły nominalnie w ciągu roku o 2,1 proc. A to oznacza, że realne wynagrodzenie wzrosło w skali roku tylko o 0,1 proc.
Wynagrodzenie bez wypłat z zysku wyniosło w lipcu nieco ponad 3419 zł i było to o 2,5 proc. więcej niż rok temu.– To negatywna niespodzianka – przyznaje Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK. Analitycy spodziewali się wyraźniejszego wzrostu płac (o ok. 3,5–3,9 proc. w skali roku).
Część ekonomistów uważa, że brak presji płacowej wynika z sezonu urlopowego i z tego, że mniej osób – pomimo prac sezonowych – zarabia w systemie akordowym. Inni zwracają uwagę na czynniki sezonowe (mniejszą liczbę dni roboczych), ale część przyznaje, iż wciąż „zastraszająco” na postulaty płacowe działa wysoka stopa bezrobocia. Bez pracy jest wciąż 11,3 proc. wszystkich dorosłych, zdolnych do zatrudnienia.
– Spodziewamy się stabilizacji bezrobocia w ciągu najbliższych miesięcy, a to oznacza, że płace nie powinny rosnąć nominalnie więcej niż ok. 3–4 proc. w skali roku – uważa Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku. Przypomina, że sektor publiczny zastanawia się nad zwolnieniami, a to i zapowiedź zamrożenia płac w sferze budżetowej nie powinno windować wynagrodzeń.
Za to zgodne z oczekiwaniami ekonomistów były dane o wzroście zatrudnienia. W lipcu było ono wyższe o 1,4 procent niż przed rokiem i o 0,3 procent większe niż w czerwcu – wyniosło prawie 5,35 mln osób.