Obecnie ta ścieżka to zejście z deficytem do 2,2 proc. PKB w 2013 r. – Prognozuję, że w przyszłym roku wzrost PKB wyniesie 1,5 proc. Przy czym może utrzymać się podwyższona inflacja, co oznacza nominalny wzrost PKB o około 5 proc. To oczywiście pomoże budżetowi państwa. Zakładam, że w takiej sytuacji rząd podejmie decyzję o zamrożeniu wysokości deficytu finansów wobec PKB na poziomie 3 proc., odchodząc od  polityki jego zmniejszania – ocenia Witold Orłowski, główny ekonomista PwC, członek Rady Gospodarczej. – Z dotychczasowych wypowiedzi decydentów można wnioskować, że rząd będzie starał się utrzymać pewną dyscyplinę fiskalną, ale nie będzie się już starał podążać wyznaczoną wcześniej ścieżką zacieśniania tej dyscypliny – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.

Byłoby to optymalne rozwiązanie. Z jednej strony nie byłoby konieczności wprowadzania dodatkowych instrumentów zwiększających dochody budżetowe, czyli głębszego sięgania do kieszeni podatników. Z drugiej 3-proc. deficyt wciąż byłby akceptowalny dla rynków finansowych i nie spowodowałby utraty wiarygodności Polski. – Większość państw w Europie odchodzi od ścieżki silnego ograniczania deficytu ze względu na sytuację gospodarczą. W Polsce także nie powinno być to oceniane negatywnie – zauważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

3-proc. luka w finansach publicznych byłaby bezpieczna dla poziomu zadłużenia. Przy takich wielkościach dług nie przekroczyłby zapewne, choć wiele zależy od kursu walut, konstytucyjnego progu ostrożnościowego – 55 proc. PKB. – A może nawet udałoby się go delikatnie ograniczyć – dodaje Orłowski. Być może jedną z niedogodności byłoby utrzymanie przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu. – Ale to nie wydaje się wielkim problemem – mówi Jankowiak.

Wstępny projekt ustawy budżetowej na 2013 r. ma zostać przekazany pod obrady rządu – jak poinformowało nas wczoraj Ministerstwo Finansów – 6 września.