W porównaniu z listopadem liczba zatrudnionych zmniejszyła się o 1,7 tys. osób, co było najmniejszym grudniowym spadkiem od 2007 r.

Z kolei przeciętne wynagrodzenia w firmach (zatrudniających dziesięć osób i więcej) wzrosło w stosunku do listopada o 9,4 proc., a w stosunku do grudnia 2013 r. o 3,7 proc. Tymczasem analitycy w ankiecie „Parkietu" spodziewali się rocznego wzrostu o 3 proc. – Na wzrost dynamiki płac w grudniu oddziaływał pozytywny efekt dni roboczych oraz przesunięcie z listopada wypłacanych premii, także w górnictwie – uważa Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku.

O jeszcze większym wzroście można mówić w przypadku płac realnych. Po uwzględnieniu zmian cen konsumpcyjnych (w grudniu spadek o 1 proc.) średnie zarobki wzrosły o 4,7 proc., a fundusz płac aż o 5,9 proc., co jest najwyższym poziomem od listopada 2008 r.

– Okazuje się zatem, że niewiele ponad 3-proc. wzrost gospodarczy wystarczy, aby sytuacja na rynku pracy ulegała systematycznej poprawie – komentuje Michał Burek, ekonomista Raiffeisen Polbanku. Szybki wzrost siły nabywczej powinien się przyczynić do zwiększania konsumpcji prywatnej, jeśli gwałtowne osłabienie się złotego wobec franka szwajcarskiego nie zniechęci gospodarstw domowych do zwiększania wydatków.

– Zaskoczenie i przy płacach, i zatrudnieniu jest znaczące – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. A to może, jego zdaniem, wraz z innymi czynnikami, m.in. zawirowaniami na rynku walutowym, skłonić Radę Polityki Pieniężnej do podejścia „wait and see" co najmniej do marcowego posiedzenia.