Jak podał w piątek GUS, produkt krajowy brutto Polski, oczyszczony z wpływu czynników sezonowych, zmalał w I kwartale realnie (w cenach stałych) o 0,4 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału, gdy z kolei wzrósł o 0,2 proc. To wynik najsłabszy od dekady, ale wstępnie – dwa tygodnie temu – GUS szacował, że spadek PKB był nawet nieco głębszy i wyniósł 0,5 proc.
W ujęciu rok do roku, nieoczyszczony z wpływu czynników sezonowych PKB wzrósł realnie o 2 proc. rok do roku zamiast o 1,9 proc., jak wstępnie szacował GUS. W IV kwartale wzrost wynosił jeszcze 3,2 proc. rok do roku, a ankietowani przez „Parkiet" pod koniec kwietnia ekonomiści szacowali przeciętnie, że w I kwartale br. wyhamował do 1,5 proc. rok do roku. W tym kontekście piątkowe dane są zaskakująco dobre.
Polska gospodarka utrzymała też stosukowo dobrą formę na tle innych państw UE. Przykładowo, gospodarka Niemiec po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych skurczyła się w I kwartale o 2,2 proc. w stosunku do IV kwartału, najmocniej od I kwartału 2009 r. We Francji spadek PKB sięgnął niemal 6 proc., a we Włoszech i Hiszpanii około 5 proc. Pandemia Covid-19 mocno uderzyła też w te gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej, w których dużą rolę odgrywa przemysł motoryzacyjny. PKB Czech zmalał w I kwartale o 3,6 proc., Słowacji zaś o 5,4 proc.
Z piątkowych danych GUS wynika, że za wyhamowanie wzrostu gospodarczego w I kwartale odpowiadało zarówno osłabienie popytu konsumpcyjnego, jak i inwestycyjnego.
Wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych wzrosły w ujęciu realnym o zaledwie 1,2 proc. rok do roku, po zwyżce o 3,3 proc. w IV kwartale, zgodnie z przeciętnymi oczekiwaniami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". To efekt ograniczeń aktywności ekonomicznej wprowadzonych w połowie marca w celu stłumienia epidemii koronawirusa, ale też strachu samych konsumentów przed chorobą.