W minionym kwartale, gdy gospodarka była sparaliżowana urzędowymi ograniczeniami aktywności ekonomicznej oraz strachem konsumentów i inwestorów, PKB Polski załamał się o ponad 8 proc. rok do roku. Charakter tej recesji, a także wyraźne odbicie aktywności w czerwcu i lipcu dają jednak powody do optymizmu.
W poniedziałek GUS potwierdził swój wstępny szacunek z połowy sierpnia, wedle którego PKB Polski w II kwartale tąpnął w ujęciu realnym (czyli w cenach stałych roku poprzedniego) o 8,2 proc. rok do roku, po zwyżce o 2 proc. w I kwartale. Ten wynik był nieco lepszy, niż oczekiwali przeciętnie ekonomiści ankietowani przez „Parkiet" pod koniec lipca.
Z poniedziałkowych danych wynika, że źródłem tej niespodzianki były m.in. inwestycje. W ujęciu realnym ich wartość zmalała w II kwartale o 10,9 proc. rok do roku, po zwyżce o 0,9 proc. rok do roku w I kwartale br. Choć to największa zniżka nakładów brutto na środki trwałe od niemal dwóch dekad, ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się jeszcze głębszego ich załamania, przeciętnie o 12 proc. rok do roku.
Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, takiemu scenariuszowi zapobiegły inwestycje publiczne,napędzane funduszami z UE, których wykorzystanie w I połowie br. zwiększyło się o 20 proc. rok do roku. – Za spadek inwestycji, który uznajemy raczej za pozytywną niespodziankę, w największym stopniu odpowiadają nakłady przedsiębiorstw na maszyny, gdyż inwestycje budowlane nie były najgorsze – przyznaje Andrzej Kamiński, ekonomista z Banku Millennium, wskazując na to, że wartość dodana w budownictwie w II kwartale zmniejszyła się jedynie o 0,8 proc. rok do roku, po zwyżce o 2,6 proc. w I kwartale.