WIG20 zakończył dzień spadkiem o 0,1 proc. - na poziomie 2426,98 pkt.
Ostatnimi dniami inwestorzy żyją głównie danymi makro. W miarę jak globalna gospodarka wkracza w fazę ożywienia, inwestorzy odrywają stopniowo oczy od wskaźników wyprzedzających i skupiają uwagę na twardych danych z gospodarki. Oczkiem w głowie stają się przede wszystkim dwie kwestie: indeksy cen oraz wskaźniki poziomu aktywności gospodarczej - sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa.
Na razie publikacje w obu obszarach okazują się dość korzystne. Inflacja uparcie utrzymuje się na niskich poziomach, czego dowodzą między innymi wczorajsze odczyty zza oceanu. Wskaźnik inflacji PPI obniżył się w październiku o 1,9 proc. w ujęciu rok do roku. Taki obrót spraw sprzyja realizacji scenariusza "bezinflacyjnego" wzrostu, który jest dość charakterystyczny dla wczesnej fazy ożywienia gospodarki. Jest to o tyle korzystne, że opóźnia potencjalne podwyżki stóp procentowych przez banki centralne.
Do ciekawych wniosków prowadzi również obserwacja danych dotyczących aktywności gospodarczej. Poniedziałkowa sprzedaż detaliczna w USA wypadła zaskakująco dobrze. Biorąc pod uwagę fakt, że w październiku nie funkcjonowały już programy rozruchowe dla branży motoryzacyjnej, szczególnie może zaskakiwać wysoka sprzedaż samochodów.
Wspomniany odczyt należy traktować jako miłą niespodziankę nie tylko dlatego, że sprzedaż samochodów osobowych jest zwykle trafnym wskaźnikiem wyprzedzającym dla całej gospodarki, ale również dlatego, że publikacja ta pokazuje inwestorom, co się dzieje ze światową gospodarką po odłączeniu kroplówki w postaci publicznych programów pomocowych. Okazuje się, że diagnoza jest pozytywna: pacjent żyje. W tym samym tonie należy rozpatrywać wtorkową publikację dotyczącą wykorzystania mocy produkcyjnych w USA. Wnioski są obiecujące - wydaje się, że globalną ekonomię udało się rozpędzić na tyle, że dalej pojedzie już samodzielnie.