Indeks dużych spółek skończył dzień 0,18 proc. pod kreską, spadając do 2611,6 pkt. Co ciekawe, jeszcze w ostatnich chwilach przed zamknięciem wydawało się, że WIG20 będzie na przyzwoitym plusie (ok. 0,7 proc.), co było o tyle zaskakujące, że indeksy na giełdach zachodnich spadały. Być może inwestorzy byli pod wrażeniem danych o wzroście polskiego PKB aż o 4,2 proc. w III kwartale (rok do roku). Końcowy fixing przywrócił jednak „normalność”, sprowadzając WIG20 na minusy. Najbardziej na zniżce indeksu zaważyły taniejące akcje TP (-4,2 proc.), PGNiG (-4,1 proc.) i Asseco (-4,9 proc.). "Dziwne" skoki na fixingu to zapewne efekt dopasowywania portfeli dużych graczy do nowego składu popularnego indeksu MSCI Poland.

Taki rozwój wydarzeń sprawia, że WIG20 jeszcze bardziej zbliżył się do poziomu 2600 pkt, który dla części zwolenników analizy technicznej stanowi kluczowe wsparcie. Optymiści zakładają, że odbicie od niego umożliwi definitywne zakończenie korekty spadkowej i pozwoli z czasem na sięgnięcie nowych rekordów hossy. Pesymiści zwracają zaś uwagę, że przebicie wsparcia byłoby sygnałem sprzedaży i zapewne jeszcze bardziej przyśpieszyłoby wyprzedaż akcji. Głównym czynnikiem sprzyjającym kontynuacji korekty są wciąż obawy o stan finansów peryferyjnych krajów strefy euro, które z Irlandii coraz bardziej przenoszą się na znacznie większe państwa – Hiszpanię, a nawet Włochy.

Optymizmu nie wskrzesiły nawet lepsze dane zza oceanu: o aktywności przemysłu w rejonie Chicago (tamtejszy wskaźnik PMI podskoczył do poziomu najwyższego od 7 miesięcy) oraz nastrojach konsumentów (obrazujący je indeks Conference Board znalazł się najwyżej od 5 miesięcy). Humory popsuł za to coraz wolniejszy wzrost cen domów w największych metropoliach (rok do roku ceny mierzone indeksem S&P/Case-Shiller urosły już tylko o 0,6 proc. – najsłabiej od 8 miesięcy).