Ich aprecjacja uderzała jednak w proeksportowy charakter obu gospodarek i nasilała tendencje deflacyjne, w rezultacie stając się kluczowym obszarem zainteresowania władz monetarnych. Wraz z normalizacją sytuacji na rynkach długu państw PIIGS popyt na bezpieczne aktywa i waluty zmalał. Jednocześnie Bank Japonii prowadzi agresywne luzowanie polityki pieniężnej. Stojący na czele SNB Thomas Jordan przyznał zaś,  że realne jest podniesienie minimalnego poziomu kursu EUR/CHF lub wprowadzenie ujemnych stóp procentowych. W doszukiwaniu się analogii pomiędzy oboma państwami nie należy jednak posuwać się za daleko. Od czasu kiedy kurs USD/JPY na przełomie roku przekroczył dwustutygodniową średnią, indeks Nikkei 225 wystrzelił o dokładnie 50 proc. Wprawdzie przekroczeniu przez kurs EUR/CHF bariery 1,26 towarzyszyło wyjście szwajcarskiego indeksu SMI na pięcioletnie maksima, ale było to zasługą podtrzymania przez Bena Bernankego łagodnego stanowiska w Kongresie. W przypadku franka nie można spodziewać się porównywalnego do jena osłabienia waluty (oczekujemy wzrostu EUR/CHF w kierunku 1,28). Frank i stopa zwrotu z indeksu SMI są również znacznie słabiej skorelowane niż jen i Nikkei 225. W końcu wdrożenie ujemnych stóp procentowych jest nieporównywalnie mniej korzystne dla spółek z wielu branż niż prowadzenie przez bank centralny skupu aktywów.