Inwestorzy w Warszawie rozpoczynali środowe notowania w dużo lepszych nastrojach, niż je kończyli. Wtorkowe wzrosty na naszym parkiecie i późniejsza solidna sesja za oceanem sugerowały, że indeksy spróbują po raz kolejny ustanowić nowy rekord obecnej hossy (od wczoraj, w przypadku WIG 20 jest na poziomie 2794,73 pkt.). Otwarcie notowań na lekkich plusach wskazywało, że taki scenariusz jest możliwy. Szybko jednak kontrolę nad rynkiem przejęli sprzedający. Podobnie wyglądał handel na innych parkietach europejskich.
W połowie sesji byki zaczęły jednak podnosić głowę i wszystkie giełdy naszego kontynentu przeszły na zieloną stronę. Trudno wskazać jednoznacznie skąd wzięła się taka poprawa nastrojów tym bardziej, że publikowany przez południem, dane o styczniowej produkcji przemysłowej (wzrosła o 1,8 proc.) w Niemczech okazały się „tylko” zgodne z oczekiwaniami.
Łatwiej jest wytłumaczyć dlaczego w drugiej części dnia giełdy w Europie, a w ślad za nimi również i GPW, zaczęły tracić na wartości. Można to przede wszystkim wiązać z kiepskim początkiem notowań w Nowym Jorku. Inwestorzy zza oceanu całkowicie zlekceważyli pozytywne dane o wzroście zapasów hurtowników w styczniu o 1,1 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem. Prognozy mówiły, że zmiana wyniesie 0,8 proc.
Dużo większą wagę gracze przywiązywali do rosnących ponownie cen ropy naftowej za co odpowiadały informacje, że w Libii rozgorzały walki o dwie największe rafinerie i główny terminal naftowy. Do nabywania akcji nie zachęcała też, tylko pozornie udana, aukcja portugalskich obligacji. Co prawda wszystkie papiery znalazły nabywców, ale oferujący musiał zaproponować kupującym sporą premię. Dodatkowo popyt okazał się mniejszy niż oczekiwano.
Minorowe nastroje dominowały na parkietach aż do zamknięcia sesji. Na koniec dnia WIG 20 stracił 0,52 proc. i znalazł się na poziomie 2780 pkt. WIG spadł o 0,35 proc. do 48252 pkt. Pod kreską zakończyły też dzień pozostałe indeksy. Przez cały dzień właściciela zmieniły papiery za niespełna 1 mld zł. Obroty były zatem aż o prawie 30 proc. mniejsze niż we wtorek co należy interpretować pozytywnie.