Z rana indeksy w Europie Zachodniej poszły w górę, co było dość naturalnym odreagowaniem po wczorajszej głębokiej przecenie, która na niektórych rynkach przekroczyła 5 proc
Szybko jednak inwestorzy z powrotem zaczęli sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji i indeksy ruszyły na południe. Nawet na chwilę nie mogą oni zapomnieć przede wszystkim o kłopotach strefy euro. Dzisiaj przypomniał im o nich strajk generalny we Włoszech, a także wypowiedzi Roberta Zoellicka, szefa Banku Światowego, który dał do zrozumienia, że problemy eurolandu bardzo go niepokoją i że mogą negatywnie wpłynąć na gospodarkę amerykańską. Istotne były też wypowiedzi niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schauble, który zagroził, że Grecja może nie dostać dalszych transz wsparcia, jeśli ocena jej reform będzie fiskalnych będzie negatywna. A to oznaczałoby już definitywne bankructwo Grecji i kolejną, nową falę kłopotów.
Przed zamknięciem sesji główne europejskie rynki traciły po około 1,5 proc., a paneuropejski indeks Stoxx 600 miał duże szanse zamknąć się na poziomie najniższym od lipca 2009 r. Ale wcześniej spadki były jeszcze większe. Sytuację poprawiły nowe dane z gospodarki amerykańskiej. Tym razem był to odczyt indeksu ISM dla sektora usług. Wbrew jakimkolwiek prognozom indeks ten wzrósł do 53,3 pkt, co oznacza, że sektor usług nie tylko się nie kurczy, ale nawet rozwija w szybszym tempie niż miesiąc temu. To bardzo dobra wiadomość, biorąc pod uwagę powszechne prognozy spowolnienia za Atlantykiem.
Giełda nowojorska traciła dzisiaj po dwóch godzinach od otwarcia ponad 2 proc., czyli nawet więcej niż rynki w Europie. Dobre dane jej więc nie pomogły. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że wczoraj była ona nieczynna i dopiero dzisiaj inwestorzy mieli szansę dostosować wyceny akcji spółek do poziomu europejskiego.
Na sytuację w eurolandzie zupełnie nie zważała dzisiaj giełda w Zurychu. Akcje drożały tam przez całą sesję, a pod koniec główny indeks SMI szedł w górę o 3,8 proc. Nie byłoby to oczywiście możliwe bez nadzwyczajnej decyzji szwajcarskiego banku centralnego o ustanowieniu ograniczenia w notowaniach franka do euro. Powinno to poprawić sytuację przede wszystkim szwajcarskich eksporterów – i to ich akcje drożały dziś najsilniej.