Pojawiły się już spekulacje, że do bankructwa Grecji dojdzie do końca tego roku, a zachowanie tamtejszego rynku obligacji skarbowych, na którym rentowność rocznych papierów zbliżyła się do 100 proc., a dwuletnich przekroczyła 50 proc., raczej potwierdza zasadność takich prognoz.

Po raz ostatni z bankructwem dużego kraju mieliśmy do czynienia prawie dokładnie 10 lat temu, w grudniu 2001 r. w wypadku Argentyny. Niestety ten wzorzec jest trudny do zastosowania w Grecji. Argentyna już w styczniu 2002 r. oddzieliła swoje peso od dolara, a w ciągu następnego pół roku wartość argentyńskiej waluty spadła prawie czterokrotnie. Ta zwiększająca konkurencyjność tamtejszej gospodarki dewaluacja w połączeniu z surowcową hossą, która się wtedy rozpoczynała, przyczyniła się do 20-krotnego wzrostu indeksu giełdy w Buenos Aires, który nastąpił w ciągu następnych 10 lat. W wypadku Grecji też można by mówić o takim scenariuszu, gdyby ten nieszczęsny kraj miał możliwość zdewaluowania swej waluty. Na razie jednak nikt nie wie, jak się występuje ze strefy euro.

Wydaje się, że ostatnia decyzja Szwajcarów o ustaleniu na poziomie 1,2 za euro limitu aprecjacji franka powinna rozpoczynać dobry czas na zaciąganie kredytów w szwajcarskiej walucie. Ciekawe, czy takie „franc carry trades" rzeczywiście staną się popularne. Dotyczy to oczywiście głównie podmiotów rozliczających się w euro. W wypadku podmiotów krajowych dochodzi ryzyko osłabienia złotego względem euro. Ryzyko to materializuje się systematycznie od maja.

Podczas ostatnich fal słabości na rynkach właściwie jedynymi giełdami, których indeksy ustanawiały nowe minima, były giełdy krajów strefy euro. Z taką dywergencją między giełdami strefy euro a np. rynkami wschodzącymi (w tym i GPW) mieliśmy po raz ostatni do czynienia w marcu, podczas paniki wywołanej konsekwencjami trzęsienia ziemi w Japonii. Wydaje się, że rynki spoza strefy euro nieco uodporniły się na lęki związane z perspektywą bankructwa Grecji. Opierając się na tej analogii, można spekulować, że jeśli te dywergencje przetrwają następny tydzień, to można je będzie potraktować jako?sygnał zapowiadający odbicie cen akcji w górę jak w okresie marzec–kwiecień.

Interesująca będzie reakcja rynków akcji na czwartkowe przemówienie prezydenta USA, w którym ma on przedstawić swe gospodarcze plany. Jeśli będzie negatywna, to spadki można będzie uznać za okazję do kupna akcji przed falą spekulacji, że ECB już w października rozpocznie obniżki stóp procentowych.