EBC zmniejszył główną stopę procentową o ćwierć punktu, do 1 proc., a także wprowadził nowy program trzyletnich pożyczek dla banków oraz obniżył kryteria dotyczące akceptowanych zabezpieczeń.
Po takiej decyzji akcje zaczęły drożeć. Rynki jednak zawróciły po wystąpieniu szefa EBC Mario Draghiego. Zgasił on bowiem wszelkie nadzieje na rychłe uruchomienie przez bank zakupu obligacji państw strefy euro za dodrukowane pieniądze. Wielu inwestorów na taki program – jako jedyną skuteczną receptę na kryzys – zaczęło liczyć po zeszłotygodniowym wystąpieniu Draghiego w Brukseli.
Inwestorzy mogą mieć jeszcze nadzieję, że EBC tylko wstrzymuje się z tą kluczową decyzją, bo chce najpierw poznać ustalenia unijnego szczytu. Sam szczyt jest jednak na razie ogromną zagadką. Chociaż zarówno przywódcy Niemiec, jak i Francji, deklarowali, że nie zakończą obrad, dopóki nie wypracują rozwiązania zapewniającego bezpieczeństwo strefie euro, to jednak już przed szczytem wystąpiły liczne tarcia.
Przed zakończeniem notowań pojawiły się informacje dotyczące potrzeb kapitałowych europejskich banków. Zgodnie z wytycznymi EBA, europejskiego regulatora bankowego, powinny one zebrać 114,7 mld euro, o 8 mld euro więcej, niż szacowano do tej pory. Nie jest to kwota zaskakująca dla inwestorów – pojawiały się dużo wyższe szacunki – ale też nie pomogło to nic wczoraj notowaniom.
Na koniec główne giełdy w Europie straciły wczoraj od 1,1 proc. (Londyn) do ponad 2,5 proc. (Paryż). Za oceanem koniec notowań też był pod znakiem spadków. Standard & Poor's był 2,1 proc. pod kreską.