Jedna wypowiedź dała wyniki podobne tym, jakie przyniosłyby głębokie reformy w strefie euro. Pokazuje to oczywiście także, jaką siłę ma wrodzony optymizm uczestników rynku, którzy instynktownie i pomimo istnienia wielu instrumentów umożliwiających zarabianie na spadkach, główną możliwość osiągania zysków widzą intuicyjnie we wzroście. Pozostaje jednak pytanie, kiedy rynki finansowe zechcą powiedzieć „sprawdzam". Niestety, arsenał służący obronie strefy euro jest na razie skromny. EFSF nie może przekształcić się w stały instrument nazywany ESM z uwagi na oczekiwanie na rozstrzygnięcie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. SMP, program skupu obligacji na rynku wtórnym przez EBC, został zawieszony i jeszcze całkiem niedawno przedstawiciele banku centralnego zaprzeczali jakoby mógł być wznowiony. Pamiętajmy także, że wszystko to ma miejsce na tle spowalniającej europejskiej gospodarki. Co gorsza, wydarzenia ostatnich tygodni na rynku zbóż przywołały pytania o kondycję chińskiej gospodarki. Z uwagi na bardzo wysoki udział żywności w indeksie cen detalicznych 40-proc. wzrost cen pszenicy czy soi może szybko przełożyć się na skok CPI. Uniemożliwi to chińskim władzom dalsze pobudzanie gospodarki i przyczyni się do  spadku eksportu takich krajów jak Niemcy. Wydaje się, że tego rodzaju ryzyko każe kanclerz Merkel pozostawać niechętną silniejszemu angażowaniu się RFN w ratowanie krajów peryferyjnych. Będzie to miało także wpływ na aktywność EBC i w tym kontekście należy oceniać wiarygodność deklaracji Draghiego.