W rezultacie indeksy giełdowe na Wall Street zniżkowały o kilka procent. Czy jednak rozpoczęcie zmniejszania programu stymulacji gospodarki faktycznie jest informacją negatywną dla rynku kapitałowego. Przecież odchodzenie od luźnej polityki monetarnej jest naturalną konsekwencją nabierającej tempa gospodarki. Co więcej, w ocenie władz monetarnych ożywienie zdaje się coraz mniej podatne na czynniki zewnętrzne, a w coraz większym stopniu napędzane wewnętrzną koniunkturą, co w pewnym sensie odzwierciedlają optymistyczne prognozy dla rynku pracy. Dlatego też ograniczanie luzowania powinno i ostatecznie zostanie potraktowane jako przejaw coraz silniejszej gospodarki, która bynajmniej nie zagraża giełdowej koniunkturze. Dowodzi temu chociażby fakt, że utrzymujące się od początku roku spekulacje o terminie zmniejszenia QE lub całkowitym jej zakończeniu jedynie krótkoterminowo podwyższają zmienność i nie są w stanie skutecznie zatrzymać hossy. Indeks S&P 500 mimo ostatnich spadków znajduje się ponad 13 proc. powyżej zamknięcia z ostatniego dnia ubiegłego roku – to najlepsze I półrocze od 2003 r. Oczywiście z drugiej strony koniec QE oznacza zakręcenie kurka z dopływem gotówki. Jednak i to nie powinno stanowić zagrożenia dla długoterminowego trendu, gdyż koniunkturę na giełdzie zaczną napędzać fundamenty gospodarki.