Zgodnie z oczekiwaniami środowa sesja na GPW, podobnie jak i na innych parkietach europejskich, nie była zbyt emocjonująca. Można nawet powiedzieć, że była to jedna z nudniejszych sesji z tym roku. Indeksy w Warszawie wystartowały na niewielkich minusach by już po chwili przejść do strefy wzrostowej. Część inwestorów dała się nabrać na ten manewr wierząc, że nasz parkiet będzie kontynuował wtorkowe wzrosty. Szybko jednak okazało się, że popyt był ulotny i jeszcze przed południem, zarówno WIG jak i WIG 20 znalazły się na minusach. Kolejne godziny środowych notowań upłynęły pod znakiem mikrowahań indeksów, którym towarzyszyły symboliczne obroty. Inwestorów do większej aktywności nie były nawet w stanie poderwać lekko rozczarowujące dane o sierpniowej produkcji przemysłowej w Polsce, która była o 2,2 proc. większa niż rok wcześniej. Prognozy analityków zakładały 2,9-proc. wzrost.
Na zamknięciu indeks największych spółek WIG 20, dzięki większym zleceniom kupna, które trafiły na rynek tuż przed finałem, tracił jednak tylko 0,07 proc. do 2363,78 pkt. Indeks szerokiego rynku WIG zniżkował o 0,04 proc. do 49413,33 pkt. Obroty wyniosły 0,6 mln zł czyli były o ok. 15 proc. mniejsze niż we wtorek. Liderem zwyżek z grona największych spółek były drożejące o ponad 0,9 proc. PKO BP i Telekomunikacja Polska. Stawkę zamykał przeceniony o ponad 4,6 proc. Synthos.
Na innych parkietach Starego Kontynentu środowa sesja zakończyła się nieco lepszymi wynikami. Po ostrożnym otwarciu indeksy giełdy niemieckiej i francuskiej ruszyły w górę (do czego zachęcały zwyżki i rekordy ustanowione dzień wcześniej przez giełdę nowojorską) i ustanowiły nowe roczne maksima. W drugiej części dnia zapał inwestorów do kupowania akcji nieco osłabł do czego przyłożył się spokojny początek handlu za oceanem. Inwestorzy amerykańscy zareagowali w ten sposób na słabsze niż zakładano dane z rynku nieruchomości o liczbie nowych budów domów i pozwoleń na budowę. Przed godz. 17 niemiecki DAX i francuski CAC 40 rosły po ok. 0,2 proc. W tym czasie giełda brytyjska spadała jednak ponad 0,5 proc.
Głównym powodem niewielkiej aktywności inwestorów na Starym Kontynencie było zaplanowane na wieczór wystąpienie szefa Fed Bena Bernanke, który miał wypowiedzieć się na temat dalszych losów programu QE3, w ramach którego instytucja co miesiąc tłoczy do amerykańskiej gospodarki 85 mld USD (wykupując obligacje za drukowane pieniądze). Bernanke w środę wieczorem miał wypowiedzieć się na temat ograniczenie programu QE3 co może mieć kluczowe znacznie dla zachowania się giełd światowych na następnych sesjach.
Na rynku walutowym złoty, podobnie jak we wtorek, tracił na wartości. Euro późnym popołudniem kosztowało 4,2280 zł czyli 0,45 proc. więcej niż dzień wcześniej. Szwajcarski frank podrożał o 0,6 proc. do 3,4230 zł a dolar amerykański 3,1680 zł tj. 0,5 proc. więcej niż we wtorek.