Już w poprzedni czwartek wyniki sondażu INI przeprowadzanego co tydzień wśród członków krajowego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych ujawniły wzrost optymizmu do drugiego najwyższego poziomu w historii tego badania. Różnica między udziałem osób oczekujących zwyżek cen akcji a udziałem osób spodziewających się spadków wyniosła w mijającym tygodniu +52,4 pkt proc. W okresie istnienia tego sondażu sytuacje, w których to saldo przekraczało 43 punkty, pojawiły się wcześniej jedynie pięciokrotnie (przypadki z grudnia 2012 r. i stycznia 2013 r. traktuję łącznie). W momencie pojawiania się takiego sygnału krótkoterminowy potencjał wzrostowy bywał już praktycznie wyczerpany.
Tydzień później analogiczny sygnał pojawił się w sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII). Tu liczba byków wzrosła do najwyższego od stycznia tego roku poziomu 49,2 pkt proc. przy spadku liczby „niedźwiedzi" do 17,57 pkt proc., czyli najniższego poziomu od stycznia 2012 r. W ostatnich sześciu latach z równie wysokim saldem optymistów i pesymistów mieliśmy w USA do czynienia wcześniej jedynie dwukrotnie: w grudniu 2010/styczniu 2011 r. oraz w styczniu i lutym 2012 r. Co ciekawe, wbrew kontrariańskiemu stereotypowi tak skrajny poziom optymizmu nie przełożył się na jakiekolwiek osłabienie na Wall Street. W obu przypadkach ceny akcji w USA kontynuowały marsz w górę przez następne dwa miesiące i dopiero później pojawiało się jakieś poważniejsze schłodzenie koniunktury. O ile więc dotychczasowa historia krajowego wskaźnika INI raczej zachęca do ostrożności, o tyle sygnał z USA niekoniecznie musi być traktowany jako jednoznaczna zapowiedź spadków.
Oczywiście, jeśli podczas hossy ceny akcji mają „wspinać się po ścianie strachu", to gdy ten strach zanika wśród inwestorów indywidualnych, to sytuacja staje się nieco niepokojąca z punktu posiadaczy akcji, bo może sugerować, że inwestowanie w akcje staje się powoli zjawiskiem masowym. Głównym źródłem tego zanikania strachu przed posiadaniem akcji było odsunięcie w czasie rozstrzygnięcia kwestii kryzysu budżetowego w USA, co z kolei zastało przez inwestorów odebrane jako zapowiedź bezczynności Fedu w najbliższych miesiącach.