Ten rok jest jednak pod wieloma aspektami trochę inny. Dzieje się dużo – i to zarówno na naszym lokalnym rynku, jak i na arenie międzynarodowej. Trudno więc nazwać wakacje 2015 „sezonem ogórkowym". Kampania wyborcza wkracza w decydującą fazę i to właśnie politycy rządzą wydarzeniami na rynkach finansowych w ostatnich tygodniach.

Zresztą ten rok jest specyficzny także pod innym względem: kampania wyborcza rozpoczęła się już wiosną i była związana z wyborami prezydenckimi. Pojawiały się wtedy pierwsze obietnice polityków, które w istotny sposób wypływały na zachowanie się polskiej giełdy. Obecnie weszliśmy w fazę, w której obietnice te zupełnie determinują zachowanie giełdy, a ma to zwłaszcza związek z propozycjami opodatkowania instytucji finansowych i sklepów wielkopowierzchniowych, przewalutowaniem kredytów we frankach oraz zniesieniem podatku od kopalin. Do wyborów jeszcze ponad dwa miesiące, więc pozostaje pytanie: jakie jeszcze pomysły pojawią się w głowach polityków oraz których sektorów i spółek będą one dotykać?

Takie otoczenie nie jest łatwe dla inwestorów i zarządzających, rynek jest rozchwiany, a fundamenty często nie mają większego znaczenia. Najlepszym przykładem jest zachowanie kursu akcji KGHM w ostatnich dwóch tygodniach. W odpowiedzi na pomysły polityków kurs akcji zachowywał się jak w przypadku spółki spekulacyjnej, a nie czołowego producenta miedzi na świecie. To powinno uświadamiać potencjalnym parlamentarzystom, że nawet niezobowiązująco wypowiedziane słowa mogą w istotny sposób przełożyć się na oszczędności obywateli, którzy inwestują na GPW. Ważniejszy okazuje się jednak cel polityczny i populistyczne hasła, które – jak uczy doświadczenie – w małym stopniu zostaną zrealizowane.

Tymczasem wyborczy jarmark trwa na dobre, a inwestorzy muszą podejmować jakieś decyzje. W co w takim razie inwestować, jaki sektor albo segment rynku wytypować na najbliższe tygodnie/miesiące? Racjonalny wydaje się wybór wyselekcjonowanych małych i średnich spółek. Ten segment jest daleki od wielkiej polityki, choć nawet w obietnicach polityków jest mowa o wspieraniu małych i średnich podmiotów, które przecież w dużym stopniu bazują na polskim kapitale. A to przecież ważne – przynajmniej do rozstrzygnięcia wyborów.