Nawet takie oznaki słabości jak spadająca szerokość rynku w USA nie były w stanie zepchnąć indeksu S&P500 z zajętych jakiś czas temu pozycji. Amerykanie okopali się wokół poziomów z końca ubiegłego roku i nic nie jest w stanie ich stamtąd wypędzić. Im dłużej trwa ta konsolidacja, tym więcej pojawia się niepewności wśród inwestorów, a liczba optymistów zaczyna się zmniejszać. Rynek wydaje się dobrze przygotowany do opuszczenia trendu bocznego i ustanowienia nowych szczytów. Wystarczyłby odpowiedni wyzwalacz. Jedni taką iskrę widzieliby w odsunięciu podwyżek stóp na koniec roku, inni w odreagowaniu cen surowców. Wielu mogłoby uznać, że przejęcie przez spółkę Warrena Buffeta firmy Precision Castparts z 20 proc. premią do ceny giełdowej jest raczej oznaką atrakcyjności rynków akcji, a nie świadczy o dystrybucyjnym charakterze obecnej konsolidacji. Podobną „rozrzutność" w stosunku do branży, która jest daleka od biotechnologicznego szaleństwa fuzji i przejęć, zaprezentował producent materiałów budowlanych, niemiecka spółka Heidelbergcement. Chcąc przejąć włoskiego konkurenta, zaoferowała ona cenę o ponad 50 proc. wyższą od kursu rynkowego. Wygląda na to, że w czasie, gdy zwykli akcjonariusze zaczynają tracić wiarę i nerwowo przebierają nogami, strategiczni lub branżowi inwestorzy są dalecy od „rzucania ręcznika" na parkiet. Za kolejny wyzwalacz hossy na światowych rynkach uważa się oczekiwaną od dawna zmasowaną interwencję chińskich władz prowadzącą do gospodarczego odrodzenia w Państwie Środka. Decyzja o dewaluacji juana w relacji do USD nie jest chyba tym, na co wszyscy liczyli. Miało być wiele nowych kredytów, upaństwowienie złych długów, fala inwestycji infrastrukturalnych i inne działania prowadzące do tego, że dobrobyt z Chin rozniesie się na inne rynki wschodzące i surowce wzorem lat 2009, 2010. Natomiast decyzja Pekinu o rozpoczęciu kolejnego etapu globalnych wojen walutowych rozbudza jedynie obawy o powtórkę z kryzysu azjatyckiego. Obecnie skala tej dewaluacji jest na tyle niewielka, że nie poprawi ona konkurencyjności Chin wobec innych rynków wschodzących czy Japonii. Być może jej celem miało być opóźnienie podwyżki stóp przez FED albo poprawa rentowności krajowych eksporterów. Trudno wyrokować. Na razie oddaliła ona wizję rychłego wybicia się indeksu S&P500 „górą" z konsolidacji.