Jedynie lato 2011 roku z politycznym kryzysem w USA i nadciągającym poważnym spowolnieniem w Europie nie przeszło do historii pomyślnie. Poza nim można jednak mówić, że najważniejsze rynki kapitałowe świata, w tym przede wszystkim Wall Street, dość sprawnie wspinały się po tzw. ścianie strachu.
Ostatnimi czasy sytuacja zaczęła się jednak zmieniać i dotychczas silny Nowy Jork słabnie. Jak na razie może nie jest to szczególnie dotkliwe, gdyż zwyżki zamienione zostały na konsolidację, ale cała seria nieudanych wybić powinna wzbudzać ostrożność, czy przypadkiem dotychczasowa strukturalna przewaga popytu nie zanika. Objawy tego widać po wzmożonej podatności na negatywne wiadomości. Wcześniej bowiem zamieszanie wokół Grecji na Amerykanach nie robiło specjalnego wrażenia, a teraz przez podaż zostało wykorzystane. Gdy tylko „greckie" straty udało się odrobić, pojawił się problem chiński i powiązana z nim dekoniunktura na rynku surowców. Co prawda w poniedziałek Stanley Fischer bardzo poprawił nastroje swoim komentarzem praktycznie przekreślającym szanse na wrześniową podwyżkę stóp, ale już we wtorek ponownie przypomniały o sobie Chiny, tym razem „jednorazowo" dewaluując juana.
Dzień później okazało się, że osłabienie chińskiej waluty niekoniecznie musi być jednorazowe, a to może rodzić poważne problemy dla gospodarek dotychczas skrzętnie korzystających na eksporcie towarów do Państwa Środka. Niedźwiedzie mają więc stały dopływ pożywki do działania i przy obecnych poziomach wycen wydają się zyskiwać na znaczeniu względem przeszłości, kiedy nawet seria niekorzystnych doniesień nie była zdolna przełamać przewagi popytu. Lokalnie nakłada się na to dobrze już znany problem polityczny i licytacji polityków na głosy wyborców. Po zachowaniu rynku widać dobrze, że to głównie duże spółki objęte są zagrożeniem zbliżających się wyborów, a małe i średnie wciąż mogą korzystać na trwającym wzroście gospodarczym. Ostatnią kwestią wartą uwagi jest sezonowość rynku, która jak na razie w tym roku sprawdza się dość dobrze. Otóż optymizm z początku roku ustąpił miejsca majowej korekcie i przynajmniej na szerokim rynku od lipca widać letni optymizm. Tradycyjnie przerywany jest on we wrześniu i październiku, czyli miesiącach o przeważającej złej opinii.