Początek poniedziałkowej sesji w Europie można było przewidzieć. Mocne spadki podczas piątkowych notowań w Stanach Zjednoczonych, a także tąpniecie na rynkach azjatyckich, sprawiły, że podaż od początku dnia była na uprzywilejowanej pozycji. Wielkość przeceny robiła jednak wrażenie. Indeks największych spółek naszego parkietu już na starcie stracił 2,8 proc. by zaledwie kilka minut od początku notowań być ponad 3 proc. pod kreską. Krew polała się również na innych rynkach, gdzie spadki również przekraczały 3 proc.
Jak się okazało na tym podaż nie zaczyna poprzestawać. Z każdą godziną handlu sytuacja wygląda coraz bardziej dramatycznie. Nie widać, aby popyt chciał próbować odeprzeć atak podaży. Śmiało już można mówić o panice. WIG20 o godz. 14.00 tracił 4,8 proc. Niemiecki DAX w tym czasie tracił 4,5 proc., zaś francuski CAC40 5,1 proc. Bardzo słabo wyglądają dziś także średnie i małe spółki. mWIG40 jest 4,9 proc. pod kreską. sWIG80 traci aż 5,6 proc.
Skąd się wzięły tak mocne spadki? Inwestorzy boją się przede wszystkim o kondycję chińskiej gospodarki. W lipcu tempo chińskiej gospodarki obniżyło się do 6,6 proc. w skali roku, wskazuje comiesięczny raport Bloomberga, w sierpniu zaś pogorszyła się kondycja chińskiego przemysłu, którego wskaźnik PMI spadł do najniższego poziomu od sześciu lat.
Skalę problemu obrazuje spojrzenie także na pojedyncze spółki naszego parkietu. Spośród firm wchodzących w skład WIG20, żadna z nich nie jest na plusie. Najmniejszy spadek notuje mBank, który jest przeceniany o 2,3 proc.. Najwięcej zaś spada Bogdanka. Jej walory tracą na wartości prawie 28 proc. To efekt wypowiedzenia umowy przez Eneę na dostawy węgla.
Patrząc na dotychczasowy przebieg poniedziałkowej sesji trudno wierzyć, aby sytuacja na rynkach miała się diametralnie zmienić, szczególnie, że kalendarz makroekonomiczny jest pusty. Wydaje się, że teraz główne pytanie brzmi, jak głębokie ostatecznie będą dziś spadki. Kontrakty na amerykańskie indeksy są już blisko 4 proc. pod kreską.