Przyczyną były Chiny.Od dłuższego czasu krążyły różnego rodzaju opowieści o słabnącej tamtejszej gospodarce. Wiele osób wytykało Chińczykom, że oficjalnie publikowane dane mijają się z prawdą, że na ich rynku nieruchomości prędzej lub później musi dojść do kryzysu itd. Rząd i bank centralny broniły się jednak skutecznie, chwytając się wszelkich sposobów, aby odsunąć w czasie moment prawdy. Ale długa słabość rynku surowcowego i załamanie na chińskim rynku akcji w czerwcu wskazywały, że faktycznie coś się może wydarzyć. W końcu bank centralny sięgnął po narzędzie w postaci dewaluacji waluty, co tylko wzmocniło tezę o słabości gospodarki, która – przypomnę – jeszcze nie tak dawno była uważana za mogącą w nie tak odległej przyszłości zdetronizować gospodarkę amerykańską.

Kluczowe teraz pytanie brzmi: czy to początek bessy czy tylko większa korekta? Zakładamy na razie, że tylko większa korekta. Jaki może być jej zasięg? Na najważniejszych rynkach wydaje się, że nawet 20 proc. Z czego już znaczna część jest za nami. S&P500 spadł od lipcowego szczytu o 10 proc., a DAX o 14 proc., licząc od lokalnego maksimum z początku sierpnia.

Jaki to może mieć wpływ na warszawską GPW? Oczywiście trudno być aż takim optymistą, aby uważać, że nie odczujemy pogorszenia koniunktury na światowych giełdach. Odczujemy. Jednak warto zauważyć, że nasz rynek od trzech miesięcy podlegał ogromnej presji ze strony polityków i padających z ich strony „genialnych" pomysłów. Spora grupa naszych spółek skorygowała się, często o kilkanaście lub więcej procent. Po raz pierwszy od 15 lat polskie firmy są korzystniej wycenione niż na rynkach rozwiniętych. Oznacza to, że siła oddziaływania obecnych spadków na świecie nie powinna być aż tak bolesna dla GPW.

Dobrym przykładem mogą być jedne z najbardziej indeksotwórczych spółek, czyli PZU i Pekao. Trudno sobie wyobrazić, aby narażone były na znaczący potencjał spadkowy, skoro ta pierwsza niebawem będzie wypłacać dywidendę w wysokości ponad 7 proc., a w przypadku drugiej oczekiwana przez nas stopa dywidendy w przyszłym roku wynosi ok. 6 proc., przy oprocentowaniu dziesięcioletnich obligacji skarbowych na poziomie 2,8 proc. Chyba że korekta na świecie przerodzi się w bessę.