Główne indeksy w Warszawie całe poniedziałkowe notowania spędziły pod kreską, nie podejmując choćby jednej próby odwrócenia niekorzystnego biegu rynkowych wydarzeń.

W zupełnie odmiennych nastrojach rozpoczęli handel inwestorzy na pozostałych europejskich parkietach. Niestety optymistyczne nastoje nie utrzymały się długo. Jeszcze przed południem do głosu doszli sprzedający spychając główne indeksy pod kreskę na niemal wszystkich giełdach Starego Kontynentu. Jednym z nielicznych indeksów, który skutecznie oparł się przecenie był niemiecki DAX. Niepokój na rynkach wzmagały spadające ceny surowców (m in. ropy i miedzi) będące pochodną obaw o stan chińskiej gospodarki. Warto przypomnieć, że opublikowane w niedzielę słabsze od oczekiwań dane o dynamice produkcji przemysłowej w Chinach potwierdziły wcześniejsze obawy inwestorów odnośnie możliwych skutków najpoważniejszego od lat spowolnienia gospodarczego w tym kraju. Kolejną niewiadomą pozostaje to, czy Fed zdecyduje się na pierwszą od lat podwyżkę stóp procentowych na najbliższym, czwartkowym posiedzeniu. Cześć giełdowych graczy najwyraźniej więc wyszła z założenia, że warunkach ogólnej niepewności bezpieczniej pozostać poza rynkiem.

O słabszym zachowaniu warszawskiej giełdzie przesądziły jednak czynniki lokalne. Bez wpływu na giełdę nie pozostały kolejne zmiany regulacyjne postulowane przez polityków dotyczące przewalutowania wszystkich kredytów walutowych na koszt banków czy możliwość wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Dlatego najwięksi ciężarem dla rynku były solidnie przecenione walory banków z potentatami sektora, jak PKO BP i Pekao na czele. Sprzedający, choć w nieco mniejszej skali, uaktywnili się także na walorach PGE. Z kolei najskuteczniej oparły się przecenie notowania Orange, PKN Orlen i Bogdanki. Przy czym ponad 24-proc. wystrzał notowań tej ostatniej spółki był efektem wezwanie do sprzedaży jej papierów ogłoszonego przez Eneę.