W grupie największych spółek najmocniej rosły akcje mBanku, Tauronu, Eurocashu, PKN Orlen i KGHM. Po drugiej stronie barykady znalazły się walory PGNiG i Enei.
Poniedziałkowa sesja była piątą kolejną, gdy WIG20 szedł w górę. W tym czasie zyskał on łącznie ponad 6 proc., rosnąc z sześcioletniego dołka na poziomie 1745,97 pkt. W ostatnim czasie zainteresowaniem cieszą się nie tylko akcje, ale też złoty i dług.
Kurs EUR/PLN wrócił do 4,24 zł, a USD/PLN do 3,89 zł. W obu przypadkach to najniższe poziomy od miesiąca. Umocnienie złotego idzie w parze ze spadkiem rentowności polskiego długu i zwyżkami na giełdzie. Rentowność dziesięcioletnich obligacji Polski obniżyła się do 2,87 proc. Ostatni raz ten poziom można było oglądać 8 grudnia, zanim rentowność wystrzeliła do 3,33 proc.
Czy wzrost popytu na polskie akcje i inne aktywa to początek trwalszej pozytywnej tendencji? Niestety, raczej nie. To prawdopodobnie tylko i wyłącznie realizacja zysków. W otoczeniu rynkowym nie zaszły bowiem żadne zmiany, które uzasadniałyby trwałą i dłuższą poprawę sentymentu do naszych akcji, długu i złotego.
Ryzyka, które wcześniej doprowadziły do ich przeceny, w dalszym ciągu pozostają aktualne. W tym przede wszystkim ryzyko lokalne związane pośrednio i bezpośrednio z sytuacją polityczną. Owszem, opublikowane w ostatnim czasie dane makroekonomiczne z polskiej gospodarki okazały się lepsze od oczekiwań (produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna, płace i zatrudnienie w listopadzie oraz bilans płatniczy w październiku), ale to niewiele zmienia. Zarówno jeżeli chodzi o perspektywę poprawy zysków przez firmy z GPW, jak i odnośnie do perspektyw cięcia stóp procentowych przez nową Radę Polityki Pieniężnej (co pogrąży dalej banki).