Jakkolwiek Fed przez niektórych bywa krytykowany za zbyt powolne podwyżki stóp w obliczu stopniowo odradzającej się inflacji, to jednak manewry banku centralnego w ostatnich latach można ocenić jako bardzo konsekwentne i podporządkowane stopniowej „normalizacji" polityki, jednocześnie ostrożne i wyważone. Przypomnijmy sekwencję zdarzeń. Pierwsze zapowiedzi „normalizacji" pojawiły się jeszcze w 2013 r. pod wodzą Bena Bernankego, a przez cały kolejny rok Fed kroczek po kroczku wygaszał skup obligacji w ramach QE. Potem wiosną 2015 r. nowa szefowa Janet Yellen zasygnalizowała możliwość podwyżki stóp, ale nie spieszyła się z nią – doszło do niej w grudniu. Kolejna (najprawdopodobniej) nastąpiła po roku.
Zauważmy, że wszystkie te działania były przeprowadzone w taki sposób, by rynki finansowe nie przeżyły szoku, a jednocześnie by Fed stopniowo osiągał kolejne etapy „normalizacji". Ważne było jednocześnie to, że działania te zostały zainicjowane odpowiednio wcześnie, tak by był czas na kolejne posunięcia (czy to samo można powiedzieć o działaniach Europejskiego Banku Centralnego?). Za takie zręczne manewrowanie amerykańskiemu bankowi należy się mimo wszystko pochwała. Wydaje się również, że ta sprawdzona ostrożność będzie cechowała działania Fedu także w nadchodzącym roku.