Remigiusz Lemke, DM mBank

Po wtorkowym odbiciu od górnego ograniczenia konsolidacji, środowa sesja rozpoczęła się od luki bessy z interwału godzinowego. Mimo usilnych prób kupujący nie byli wstanie powstrzymać presji podaży, w rezultacie kurs kontraktów terminowych niemal przez cały okres handlu osuwał się na południe. Zmiana nastrojów nastąpiła dopiero w końcówce zmagań, kiedy notowania dotarły do najbliższego wsparcia, testując je dolnym cieniem. Pojawienie się jednej świecy, nawet najbardziej korzystnej nie powinno zmieniać zapatrywania na rynek, jednak jeżeli weźmie się pod uwagę również zachowanie na rynkach zagranicznych, to sytuacja prezentuje się już zupełnie inaczej. S&P500 i Nasdaq zanotowały wczoraj solidne wzrosty, również w Azji kupujący uzyskali przewagę, a kontrakty terminowe a amerykańskie obligacje osiągnęły najniższy pułap od dwóch tygodni. W związku z tym początek sesji na warszawskim parkiecie najprawdopodobniej rozpocznie się od wzmożonej presji popytowej. Jeżeli kupujący myślą o kontynuacji aprecjacji, to jak najszybciej powinni wybić opór, z którym już dwukrotnie niebyli wstanie sobie poradzić, co otworzy przestrzeń do dalszych wzrostów.

Marek Jurzec, DM BDM

Indeks WIG20 ma póki co spore problemy z oporem w okolicach lokalnych szczytów z czerwca i końcówki maja. Po wtorkowym teście wczoraj mieliśmy kontynuację cofnięcia się z tego poziomu. Jest to po części efekt odcinania dywidend, ponieważ zarówno na kontraktach jak i na szerokim rynku udało się przez chwilę znaleźć powyżej wspomnianego oporu. Dziś o poranku byki jednak mogą mieć wyborną okazję żeby dać o sobie znać. Wczorajsza sesja w USA była całkiem udana, a dziś o poranku wyraźnie zyskują kontrakty zarówno na europejskie jak i amerykańskie indeksy. Tak jak już kiedyś pisałem wybicie się górą z ponad miesięcznej konsolidacji otworzy indeksowi WIG20 drogę do szczytów obecnej hossy. W przypadku wrześniowej serii kontraktów znajdują się one niemal równo na poziomie 2400 pkt., na rynku kasowym jest to około 20 pkt. wyżej. W kalendarzu makro na dziś zaplanowana jest publikacja danych na temat koniunktury gospodarczej w strefie euro oraz inflacji konsumenckiej w Niemczech. Następnie czeka nas publikacja finalnego odczytu PKB w USA za 1Q'17. Tak więc dane makro raczej nie mają szans zbyt wiele wnieść do obrazu dzisiejszej sesji. Dla GPW kluczowe będzie zachowanie po otwarciu, które zapowiada się wzrostowo i daje nadzieję na ponowny test przywoływanego już oporu.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Wall Street w środę miała z jednej strony przed sobą coraz bliższy koniec kwartału, a z drugiej strony przeniesioną z wtorku awersję do ryzyka. Wydawało się prawie pewne, że skoro zasada „kupuj spadki" nie umarła to zbliżający się koniec kwartału powinien pomóc bykom. Tak też się stało. Nadal na Forum Bankowości Centralnej ECB występowały ważne persony, co mogło, tak jak we wtorek, poruszyć rynkiem walutowym i przez chwilę rynkiem akcji. Okazało się jednak, że znaczących wypowiedzi nie było. W środę w USA opublikowane zostały raporty makro, które miały zdecydowanie trzeciorzędna znaczenia dla rynków. Majowy bilans handlu zagranicznego wykazał deficyt w wysokości 65,9 mld USD (oczekiwano 66,2 mld). Publikowany przez NAR (stowarzyszenie pośredników) indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym w maju spadł o 0,8% (oczekiwano wzrostu o 0,8%). Wall Street rozpoczęła sesję od wzrostu indeksów, a potem popyt systematycznie prowadził indeksy na północ. Powodów do zwyżki oprócz zawołania „kupuj spadki", droższej ropy, słabego dolara i końca kwartału oraz braku pretekstów do spadków nie było. Prowadził na północ akcje sektor finansowy. Indeks S&P 500 wzrósł o 0,88% i odrobił cały wtorkowy spadek, a NASDAQ rosnąc o 1,43% odrobił większą jego część. Tak mocne zakończenie sesji tuż po jednodniowej przecenie dodatkowo umacnia przekonanie, że nie warto sprzedawać akcji, mimo tego, że są zdecydowanie przewartościowane. Bańka puchnie, ale nikt nie wie jak długo będzie jeszcze puchła. W środę GPW rozpoczęła sesję podobnie jak inne giełdy europejskie – mocnym spadkiem indeksów. Po tym spadku WIG20 zaczął redukować skalę spadku. Nadal jednak panował po prostu marazm, a WIG20 po południu nawet się osuwał. Jeszcze gorzej wyglądał MWIG40. Przed rozpoczęciem sesji w USA, kiedy na innych giełdach nastroje już wyraźnie szły w stronę optymizmu, u nas nic na rynku się nie zmieniło, a MWIG40 nadal się osuwał. WIG20 zakończył dzień spadkiem o 0,74%, a MWIG40 1,32%. Sygnały kupna nadal obowiązują, ale MWIG40 wrócił do kanału trendu bocznego. Dzisiaj obóz byków ma szansę na rehabilitację. Początek sesji powinien być wzrostowy, bo bykom pomoże wczorajsza sesja na Wall Street. Jeśli nasz rynek chce dobrze kończyć kwartał to sesja powinna się też zakończyć zwyżką.