Posiadacze akcje nadal przeżywają ciężkie chwile. We wtorek cała Europa żyła kryzysem politycznym we Włoszech. Nie dziwne więc, że WIG20 zakończył sesję 1,2 proc. pod kreską. W środę większość rynków otrząsnęła się już z szoku. Niestety w gronie tym zabrakło Warszawy.
Na naszym parkiecie w środę od początku dominował kolor czerwony. WIG20 na dzień dobry stracił 0,5 proc., a jak się później okazało i tak była to tylko przygrywka do tego dalszych wydarzeń. Rynek całkowicie zignorował napływające dane makroekonomiczne. Jeszcze gorsze było to, że GPW pozostawała głucha na to co dzieje się na innych rynkach. Tam znów zagościły wzrosty. Mocno rósł m.in. włoski indeks FTSE MIB czy też niemiecki DAX.
Niestety WIG20 po tym, jak we wtorek przełamał ważny poziom 2200 pkt, znalazł się pod mocną presją sprzedających. Zniżka właściwie z każdą godziną była coraz większa. Ostatnią deską ratunku dla GPW mogli być inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych. Indeksy na Wall Street nawet otworzyły się na solidnych plusach, ale jak się okazało i to było za mało dla inwestorów w Warszawie, aby wrócić do zakupów. Środę zakończyliśmy więc w fatalnych nastrojach. WIG20 ostatecznie stracił 1,6 proc. i powoli trzeba myśleć o obronie kolejnych psychologicznych poziomów i zapomnieć o barierze 2200 pkt. Martwić może fakt, że środowej przecenie towarzyszyły stosunkowo wysokie obroty. Przekroczyły one 1 mld zł, co w ostatnim czasie nie zdarzało się zbyt często.
W czwartek z racji święta Bożego Ciała w Warszawie nie ma sesji. Może to i dobrze, bo widać, że napięcie na GPW rośnie z każdym dniem. Chwila odpoczynku i spokojniejszego spojrzenia na rynek na pewno więc przyda się inwestorom.
Środa przyniosła natomiast odreagowanie złotego. Za dolara płacono 3,72 zł, zaś euro było wyceniane na 4,32 zł.