Środowa sesja przyniosła dość mocny, ponad 1-proc., spadek WIG20. Zamknięcie wypadło niemal dokładnie w punkcie otwarcia we wtorek.
Po bardzo udanej sesji we wtorek kolejny dzień handlu przyniósł ostudzenie nastrojów na warszawskiej giełdzie. Sporą podpowiedzią do tego, jak rynek mógł się zachowywać w środę, była końcówka sesji z poprzedniego dnia, gdy nastąpiło duże cofnięcie kupujących. W połączeniu z wyższymi niż w poprzednich dniach obrotami akcjami dużych spółek był to sygnał realizacji zysków przez wielu inwestorów. W efekcie początek sesji w środę przyniósł natychmiastowe zejście WIG20, którego strata w kilka chwil sięgała 1 proc.
Poprawa nastrojów nadeszła dokładnie w południe. Po dotarciu do mocnego wsparcia na 2150 pkt indeks blue chips zaczął odrabiać straty. W niecałe dwie godziny udało się odbić o około 15 pkt. Było to jednak wszystko, na co mogli sobie pozwolić tego dnia kupujący. Dwie godziny przed końcem handlu znów zaatakowała podaż i ostatecznie WIG20 zakończył dzień na 2154 pkt – tam gdzie zaczynał dzień wcześniej. Wartość obrotów była zdecydowanie niższa niż we wtorek. Z jednej strony więc cały dorobek udanej sesji z wtorku został całkiem pochłonięty, ale z drugiej znów zadziałał opór na 2150 pkt, co jest pozytywnym czynnikiem.
Spadki w środę nie powinny też dziwić, jeśli zerkniemy na to, co działo się na innych parkietach. Pod koniec dnia niemal wszystkie główne indeksy świeciły na czerwono. Najgorzej było w Turcji, gdzie XU100 zniżkował o ponad 5 proc. Gorzej niż nad Wisłą było m.in. u naszego zachodniego sąsiada. DAX tracił pod koniec dnia 1,35 proc. WIG20 ze swoim wynikiem plasował się w pobliżu środka tabeli.
Mniejsze spadki niż duże spółki notowały średnie i małe. Warto zauważyć, że zainteresowanie inwestorów tymi grupami w ostatnich dniach jednak rośnie, co widać po zwiększających się obrotach. Końcówka czerwca i początek lipca są też łaskawsze pod względem notowań indeksów mWIG40 i sWIG80. Być może ma to związek ze startującym sezonem dywidend?